Odcinek tzw. Drogi Sudeckiej prowadzący nad Przesieką i Borowicami odwiedza każdego roku wiele osób. Jedni chcą ruszyć stąd w góry, inni zbierać grzyby w tutejszych borach a jeszcze inni odwiedzają cmentarz więźniów niemieckiego obozu pracy z czasów II wojny światowej. Teren jest bardzo ciekawy, i przez to, o wiele rzadziej odwiedzany jest samotny grób lotników, których historia, mimo upłynięcia ponad 70 lat, wciąż pozostaje tajemnicą.

DROGA SUDECKA

To bardzo ciekawe i owiane tajemnicą przedsięwzięcie nazistowskich Niemców z czasów II wojny światowej. Jeden z 4 wykonanych odcinków łączy Borowice z Przesieką i to o nim będzie mowa w tym tekście. Wygląda on następująco:


O samej „Autostradzie Sudeckiej” warto jednak poczytać bądź posłuchać, np w tym miejscu:

KONIEC WOJNY

Po zakończeniu II wojny światowej, życie w „nowej” Polsce było bardzo trudne, w końcu nad naszym krajem „opiekę” roztoczyli sowieci. Ludziom żyło się ciężko: mięli problemy z dostępem do rzeczy codziennego użytku a ponadto nie mięli pieniędzy żeby nabywać wszystko to co chcieli. Być może to właśnie kiepska sytuacja zarówno gospodarcza jak i ekonomiczna była impulsem do wydarzeń, które opisujemy. Szacuje się, że w pierwszych 4 latach po wojnie z Polski uciekło około 100 tysięcy Polaków. Ucieczki te odbywały się w przeróżne sposoby, każdy miał swój. Być może historia, która wydarzyła się 26.11.1946 roku w okolicach Jeleniej Góry była jedną z takich prób.

26. LISTOPADA 1946

Pod osłoną zmroku, 5-ciu młodych mężczyzn włamało się na teren szkoły szybowcowej na Szybowisku w dzisiejszym Jeżowie Sudeckim (wówczas wieś Grunów). Po skutecznej akcji udało się obezwładnić wartowników i uprowadzić dwupłatowy samolot typu Po-2 popularnie zwany Kukurużnikiem o symbolu rejestracyjnym SP-AFW.

Po 20 minutach od włamania na teren szkoły odleciało nim 4 mężczyzn, 5. „rozpłynął się w powietrzu” i ślad po nim zaginął. Nigdy nie udało już się ustalić kim był ten współpracownik uciekinierów. Podczas tej akcji odcięli linię telefoniczną i związali wartowników, tak więc Ci mogli wszcząć alarm dopiero gdy pojawiła się kolejna zmiana. Rozpoczęto przesłuchania świadków w celu zebrania informacji by można było ustalić tożsamość i powody uprowadzenia maszyny.

6 DNI PÓŹNIEJ (02.12.1946) …

… dwóch leśników z terenu Matejkowic (powojenna nazwa Przesieki) dokonało odkrycia wraku samolotu w lesie pomiędzy Przesieką a Borowicami. Od razu powiadomiono odpowiednie osoby z WOP-u (Wojsk Ochrony Pogranicza) i informacja dotarła również do szkoły lotniczej z Szybowiska, skąd skradziono samolot. Leśnicy początkowo uznali, że w samolocie były jedynie dwie osoby, jednak po dokładniejszych oględzinach okazało się, że leciało nim więcej osób. Leśniczy o nazwisku Gwizd sporządził następującą notatkę:

„Ilu ich było nie stwierdziliśmy dokładnie. Według wystających nóg przypuszczaliśmy, że było ich 4. Od zabitego jednego Woronecki wziął dokumenty, na nazwisko Burławski. Nie było śladów, że samolot był ruszany”

W Jeleniej Górze dokonano rewizji zwłok i ustalono, że ofiarami katastrofy lotniczej byli:

Władysław Burławski, syn Wojciecha i Marii, ur. 18 I 1920 r. we Lwowie, przy którym znaleziono pistolet „belgijka” oraz 13 sztuk amunicji, portfel z dokumentami i portfel; Franciszek Rybczyński, syn Jana i Zofii, ur. 2 III 1926 r. w Łucku, przy którym znaleziono pistolet „Vis”, 36 sztuk amunicji, dokumenty oraz 2 portfele z gotówką na sumę 1.310 zł; Alfred Szymański, ps. „Felek”, syn Wacława i Stefanii, ur. 28 VI 1926 r. w Poździaczycach pow. przemyski. Miał przy sobie dokumenty i zeszyt z notatkami. Ostatnim członkiem załogi był Rudolf Szymański ps. „Marek”, ur. 18 VI 1922 r. w Skowierzynie pow. tarnobrzeski. Znaleziono przy nim: dokumenty, notes, zaświadczenie weryfikacyjne wystawione przez Komisję Weryfikacyjną Okręgu Krakowskiego, miniaturki: Krzyża Walecznych, Brązowego Krzyża Zasługi z Mieczami, krzyż, różaniec oraz legitymację PSL wystawioną w Gdańsku”

Według Komisji Ministerstwa Komunikacji, która przebadała wrak samolotu ustalono, że mogło być kilka powodów wypadku. Przede wszystkim niewystarczająco dobre umiejętności pilota, które natrafiły na trudne warunki – karkonoskie kominy (być może wiatry zstępujące)  powietrzne. Samolot był do tego przeładowany. W tego typu dwupłatowcach nie powinno latać więcej niż 2 osoby. Wskazano również na brak oświetlenia zegarów i urządzeń pomiarowych, które mogły być powodem katastrofy.

Z powodu śmierci porywaczy śledztwo w tej sprawie dość szybko umorzono, bo już na początku kolejnego roku. 5. ze sprawców nie poszukiwano. Do informacji publicznych nie trafiło zbyt wiele szczegółów a całe „zajście” określono bandycką akcją. Ówczesne władze, nie chciały aby kolejni podejmowali podobne próby Milczenie grało na ich korzyść.

Czy rzeczywiście ta czwórka młodych mężczyzn uciekała w poszukiwaniu lepszego życia na zachodzie? Bardzo możliwe, chociaż możliwym jest również, że ich patriotyczna postawa (poprzez powiązania i działalność w Armii Krajowej) wystawiała ich na niebezpieczeństwo ze strony ówczesnych komunistycznych władz.. Wiadomo powszechnie, że powiązani z AK po drugiej wojnie światowej byli prześladowani, a nawet i zabijani przez nowy aparat władzy i prawa.

Ciekawy jest również wątek tożsamości i dokumentów. O ile bracia Szymańscy to w rzeczywistości bracia Szymańscy i to wiadome było od początku o tyle kwestia pozostałej dwójki nie była już tak oczywista. Okazało się bowiem, że odnaleziony dokument tożsamości wystawiony na Władysława Burławskiego był fałszywy. Jego prawdziwe nazwisko to Pawłowski i takie właśnie dane personalne znajdują się obecnie na przytwierdzonej do krzyża tabliczce. Co z ostatnim z tej czwórki? Na ten temat nie udało nam się uzyskać danych, więc bardzo możliwe, że to w rzeczywistości był Franciszek Rybczyński.

W chwili śmierci najstarszy z nich miał 24 lata, natomiast najmłodszy zaledwie 20.

GRÓB W LESIE

Nie wiadomo kto i kiedy go postawił. Wykluczyć można jednak władze komunistyczne PRL-u oraz WOP.

Jak go można znaleźć? oznaczyliśmy go czerwonym krzyżem na powyższej mapie. Na większości (jak nie na wszystkich) mapach turystycznych Karkonoszy próżno szukać jego lokalizacji, chociaż coś nam świata w głowie, że na jakiejś mapie dawno temu go widzieliśmy.

Trzeba wypatrywać niewielkiej ścieżki do lasu oraz drogowskazu z napisem „grób lotników” (zamieszczony wyżej). Przez rów prowadzi kładka, a wyżej w lesie jest kolejna, która pozwala pokonać podmokły odcinek.

Nie wiemy kiedy to było, ale „dawno temu” po lesie, w okolicach grobu walały się resztki samolotu. Dziś już nic nie można znaleźć, las jest gęsty i dziki, wszystko przykryte zostało igliwiem/ściółką leśną. Ale odnalezione resztki samolotu pozbierano i obecnie znajdują się na płycie nagrobnej. Niewiele z tego zostało.

This slideshow requires JavaScript.

Grób jest odwiedzany każdego roku, a w okolicach Święta Zmarłych stoi na nim czasami nawet i kilkanaście zniczy i kwiaty. Ktoś dba o to by fragmenty rozbitego samolotu były na nim poukładane. Za pewne mieszkańcy okolicznych wsi dbają o pamięć tych młodych ludzi.

This slideshow requires JavaScript.

Może traktują go symbolicznie, z szacunku do bliźnich, do drugiego człowieka.

Kimkolwiek był, …

kimkolwiek byli …

„Tu spoczywa dwóch braci pilotów
Alfred i Rudolf Szymańscy
wraz z dwoma kolegami
zginęli śmiercią lotników
dnia 2 listopada 1946r.
Cześć ich pamięci”


Każdemu zmarłemu należy się pamięć, to nie podlega dyskusji!

Część ich pamięci!

About Author

Świat naokoło jest niewyobrażalnie ciekawy, a ciekawość nie ma końca! Dlatego wychodzę z domu codziennie, bo każdy jeden dzień można zamienić na wiele odkryć. Kolekcjonuję doznania, kolory, smaki, przygody i emocje. Od 2016 roku dzielę się tymi kolekcjami będąc przewodnikiem terenowym po Sudetach ...

Comments are closed.

WYSZEDŁ Z DOMU - WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE ®