Od wczoraj jestem w sporym szoku – odkąd dotarły do mnie informacje o przypadku „dziewczyny z Babiej Góry”, która została odnaleziona przez turystów w śniegu, jedynie w spodenkach i biustonoszu, w ekstremalnych warunkach. Jak to się mogło wydarzyć? Gdzie jej zapasowe ubrania? Gdzie są ludzie z którymi tam poszła? Zostawili ją samą?! Jej życie już nigdy nie będzie takie jak dotychczas! Nie mogę przestać o tym myśleć i nie mogę przejść obok tego obojętnie. Piszę to, bo być może komuś uratuje to kiedyś „skórę”, życie a może kończyny. Chcesz morsować czy spróbować się w górach bez ubrań? Jest kilka zasad, uniwersalnych, które na pewno Ci się przydadzą! Przydadzą się nie tylko w wymienionych przypadkach ale każdemu kto wybiera się w potencjalnie niebezpieczny teren.

Za tą dziewczynę trzymam kciuki, aby wyszła z tego z możliwie jak najmniejszym szwankiem, chociaż o to będzie trudno. Z informacji jakie dotarły dzisiaj z Krakowa, gdzie jest hospitalizowana, dowiadujemy się, że jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale jej kończyny, zwłaszcza te górne, są poważnie odmrożone. Oby narządy wewnętrzne pracowały jak należy. Trzymaj się!

WIMHOFOWANIE

Od kilku lat obserwujemy ogromny wzrost zainteresowania „przeżyciami extremalnymi” takimi jak np. zimowe wyprawy w góry jedynie w bieliźnie, morsowanie czy bieganie na boso po śniegu. Sam zresztą uwielbiam sprawdzać swoją wytrzymałość i odporność organizmu i uważam, że to bardzo zdrowe, ale …

Tej zimy te zjawisko znacznie przybrało na sile, jak jeszcze nigdy wcześniej. Oczywiście morsowanie oraz „wimhofowanie” (od słynnego Holendra Wima Hofa) jest zdrowym sportem ale … jak ze wszystkim … jest niebezpieczne gdy zabierają się za nie nieodpowiednie osoby Udostępniane na portalach społecznościowych zdjęcia tych, którzy dali radę np wejść na Śnieżkę w samych szortach budzą wielkie zainteresowanie i tu … ZACZYNA SIĘ PROBLEM! Nie każdy bowiem wie, że takie wejście to tak naprawdę „sprawdzian umiejętności”, tzw. wierzchołek góry lodowej, pod którą znajduje się niewidoczne na pierwszy rzut oka mnóstwo treningów i przygotowań (niejednokrotnie wiele lat pracy!). Zarówno nagie spacery jak i morsowanie mają właściwości zdrowotne, hartowanie organizmu to piękna dziedzina ale wiele osób nie rozumie, że to wymaga treningu, rozmyślnego zwiększania dawek zimna jakie działają na nasz organizm oraz odpowiedniego przygotowania mentalnego. Nie negują spacerów po górach w samych szortach ani morsów, wręcz przeciwnie, podziwiam ich i kibicuję (sam trenuję metodę Wima Hofa – póki co lodowate prysznice w domu), ale tym  którzy robią to z głową, krok po kroku. Wim Hof, człowiek który mocno rozpowszechnił ten sposób hartowania organizmu trenował kilkadziesiąt lat! Początki jego fascynacji zimnem miały miejsce gdy był jeszcze nastolatkiem a teraz ma niespełna 70 lat. Swoich największych dokonań (rekordów) dokonał po około 40 latach treningu! Jeszcze raz … 40 LATACH TRENINGU!

Większość wypadków z udziałem półnagich spacerowiczów jak np. ten ze wspomnianą dziewczyną jest powodowane zbyt krótkim okresem przygotowawczym, przecenieniem swoich możliwości oraz brakiem wyobraźni, który zapewne wypływa z niskiego poziomu doświadczenia w tej materii. Dziś wiele osób chce szybkich efektów, a praca nad własnym organizmem wymaga czasu!

Ale do rzeczy! Oto kilka prostych, czasem nawet i banalnych, zasad, które mogą Ci się przydać w górach, zwłaszcza gdy będzie „ciężko”!

1. Towarzysze!

Klucz każdego bardziej wymagającego działania w trudnym terenie. Najlepiej żeby mięli większe doświadczenie niż Ty i posiadali kilka takich cech jak rozwaga czy pokora i potrafili się wycofać gdy sytuacja okaże się ich przerastać.  W praktyce, dopiero w trudnych sytuacjach jesteś w stanie się przekonać kim są i jak się zachowują Twoi kompani, więc to trudna sprawa. Najlepiej iść już z tymi „sprawdzonymi”.

W przypadku Babiej Góry (chociaż mogę się mylić) miało miejsce losowe dobranie sobie towarzyszy – ktoś ogłosił, że idzie i można było się dołączyć – nie każdy każdego znał. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że z grupy (podobno 5 osób) wchodzącej na Babią Górą 4 osoby sobie poszły na szczyt i zostawili z tyłu dziewczynę  samą, w zamieci. Cholernie jestem zawiedziony postawą tych osób. Nawet jeśli się nie znali, to chyba potrafili liczyć do 5! Jak mogli nie czekać na dziewczynę, która szła z tyłu? Jak mogli się nie zorientować że brakuje jednego z uczestników wyprawy? jestem licencjonowanym przewodnikiem górskim, brałem również udział w wyjściach w góry „golasów” z grupy Wima Hofa i nie mogę tego pojąć. W przypadku jego grup, najczęściej jeden przewodnik jest na czele grupy, drugi ją zamyka i cały czas ma baczenie czy wszyscy są! Zawsze trzeba się trzymać razem tym bardziej gdy jest extremalnie! Biegałem również z „kumplami” po górach w extremalnie trudnych warunkach gdzie temperatura odczuwalna była na poziomie -35 / -40℃ (wiało ponad 110 km/h) a w zamieci widoczność sięgała kilku metrów – i każdy na każdego czekał, każdy każdego obserwował, non stop mięliśmy kontakt wzrokowy. 

 

W ostatnich kilku latach miało miejsce kilka wypadków śmiertelnych wśród biegaczy górskich, którzy biegali zimą po górach (m.in. na Babiej Górze czy w Tatrach)  bez towarzystwa i przez jedno poślizgnięcie, uderzenie głową i utratę przytomności (najprawdopodobniej) finalnie tracili życie. Samotnie zginął (na Babiej Górze) m. in. niesamowicie silny organizm – Lucjan Chorąży, czołowy polski ultramaratończyk (https://napieraj.pl/lucjan-chorazy-kiedy-legenda-zostaje-w-gorach/)

Jeśli nie masz znajomych „morsów” co to idą w góry bez koszulek a chcesz dołączyć do jakiejś przypadkowej grupy dobrze jakbyś wybadał/wybadała „teren” – podpytaj o ich doświadczenie, zamiary, o to co jeśli będzie trudniej niż przewidują, czy zakładają w ogóle taki scenariusz jak „odwrót”? Najsilniejszy, z największym doświadczeniem, powinien iść jako ostatni i regularnie kontrolować stan pozostałych. Kilka zasad trzeba ustalić przed ruszeniem, chociażby te o sposób wchodzenia, postoje na trasie, oczekiwanie na siebie itd Domyślam się, że obecnie dochodzi wiele innych zagrożeń jak np. „parcie na szkło” uczestników, którzy boją się przyznać, że nie są do czegoś zdolni, że jeszcze nie są gotowi, i zatajają fakt, że dzieje się źle i będą dalej parli do przodu, w ślepy zaułek. Ta presja może zgubić, można przez nią przeoczyć moment w którym powinno się zawrócić, pomóc sobie. Po przekroczeniu pewnej granicy może być już za późno, podejmuje się nieracjonalne decyzje.

Pewnie ktoś mnie będzie atakował, że nie powinienem oceniać tych osób co poszły sobie do góry (na Babią Górę) bez niej, argumentują to tym, że wina jest również po jej stronie, że mogła zawrócić, że mogła nie iść wcale. Owszem, część winy leży po jej stronie, ale pozostawienie członka wyprawy samego to moim zdaniem karygodne :/  Tak im było śpieszno na szczyt, co by sobie foty porobić, że mieli tym tak zaprzątnięty umysł, że zapomnieli? Niestety, ale w pewnym stopniu są za tą tragedię odpowiedzialni, odpowiedzialni za brak udzielenia pomocy. W takich warunkach pewnie i im było niezbyt komfortowo i może powrót po kogoś by sprawił, że spadłaby ich szansa na zdobycie szczytu? Jeśli tak, to tym bardziej nie szanuję takiej postawy. Chociaż to jedynie przypuszczenia bo nie nie mam pojęcia czy dostępne informacje w mediach mówią prawdę o tej historii, jest mało danych.  Ale już z założenia brzmi to fatalnie – ” W góry poszła grupa 5 osób po czym cztery poszły w górę a 5. została w śniegu i zamarzała, nikt po nią nie wrócił” :/

Zimą nie chodź w góry sam, zawsze miej towarzysza/towarzyszy!

Wydaje mi się, że dobrze jest zagrać też w otwarte karty gdy się podłączasz do innej grupy i na samym wstępie najlepiej wyznać, że ma się niewielkie doświadczenie albo nawet zerowe. Jeśli w grupie znajdą się osoby z „parciem na szkło” to możliwe, że ich „lepszość” przejawi się dbaniem o kogoś, pomocą. Taka osoba może pomyśleć, że jest aż tak „zaje**ta, że może nieść pomoc słabiakom” i przez to się wykazać bohaterstwem.

Jeśli masz dobre towarzystwo a nie masz żadnego oświadczenia i się władujesz w trudne warunki – uratują Cię. Ale jeśli te towarzystwo będzie kiepskie to już nikt Cię nie uratuje.


2. Przygotowanie fizyczne! Trening czyni mistrzem …

Jeśli nie byłeś zimą w górach to nie mierz od razu w Rysy czy Świnicę. Zrób najpierw kilka wycieczek rozpoznawczych w niższe partie! Być może nawet i malutkie szczyty okażą się za trudne i będziesz musiał/musiała się wycofać ALE … dzięki temu przekonasz się w czym tkwi Twoja słabość, albo jakiego sprzętu Ci brakuje by sobie poradzić. Sprawdzisz dzięki temu czy Twój ubiór jest odpowiednie i daje Ci komfort termiczny itd.  Chcesz morsować czy iść na Babią Górę w ekstremalnych warunkach? Bierz najpierw w domu zimne prysznice, a półnago idź na najbliżej oddalony od domu szczyt lub do lasu! Stopniowo zwiększaj dystans i długość marszu/kąpieli. Zdobywaj doświadczenie i POZNAWAJ SWÓJ ORGANIZM!

3. Przygotowanie informacyjne!

Czegokolwiek nie planujesz sprawdź prognozy pogody i to najlepiej w 3 różnych miejscach! Dobrze jakby posiadały siłę wiatru oraz tzw temperaturę odczuwalną, która w silnym wietrze i wysokiej wilgotności może być niższa nawet o kilkanaście lub i kilkadziesiąt stopni. Temperatura na „pierwszej lepszej prognozie” może pokazywać -7 na szczycie, ale jeśli wiatr wieje z siłą 100 km/h odczuwalna będzie niższa niż -20℃!

Znajdź chociaż godzinę na „wywiad” w sieci a propos miejsce gdzie idziesz. jeśli planujesz np wejść na Rysy zimą to na youtubie wpisz „Rysy zimą” i obejrzyj kilka relacji z takich wypraw, przeczytaj na kilku blogach o tym co sprawia trudności w ich zdobyciu. Tylko nie jedną relację a kilka! Warunki są różne i niektórzy wchodzący w tych łagodnych mogą nie mieć pojęcia co jest prawdziwym problem w danej przestrzeni a i ocena może być subiektywna. Dziś mamy banalny dostęp do informacji, Głupotą jest z tych informacji nie korzystać!

Zdaj sobie sprawę, że warunki są warunkom nierówne. Może byłeś zimą na Świnicy czy na Giewoncie, przy idealnej pogodzie – w słoneczku, bez wiatru itd, i z tego tytułu zlekceważysz wejście na Łysą Górę (Góry Świętokrzyskie) która ma niecałe 600 m n. p. m. Ale przy silnym wietrze i znacznych ujemnych temperaturach, w zamieci,  wejście i na tak niewielką górę może okazać się zdecydowanie trudniejsze niż na Giewont. To że byłeś kiedyś na 5000 m n. p. m. nie oznacza, że nie możesz zginąć na 500 m n. p m.! Wybaczcie mi te banalne zdania ale wydaje mi się, że w dzisiejszym świecie nie jest to oczywiste!  Spędzamy w telefonach i na komputerach po 5-8 godzin dziennie a nie mamy czasu na sprawdzenie przez 15 minut najbardziej istotnych dla naszego życia i zdrowia informacji.

4. Zabezpieczenie techniczne.

Nie wyobrażam sobie żeby ktoś mógł być tak lekkomyślny, żeby iść w góry zimą półnago i nie zabrać plecaka z ubraniem, ogrzewaczami termicznymi, termosem, folią NRC, na „jakby co”. To szczyt głupoty! Nasze organizmy są bardzo złożone, od pokoleń żyjemy w cywilizacji, która częstuje nas na lewo i prawo setkami dolegliwości i chorób. Straciliśmy sporą część hardości, którą mieli nasi przodkowe. Generalizując, nie mamy pojęcia co mamy w środku, co nam dolega Góry, ekstremalne warunki czy ekstremalny wysiłek fizyczny mogą bardzo szybo obnażyć nasze słabe punkty, nasze pięty Achillesa i może się to skończyć tragicznie, jeśli nie będziemy mięli „zabezpieczenia” w plecaku. Zresztą nawet jeśli będziemy je mieli, być może nasz organizm objawi swój najsłabszy punkt i będzie bardzo źle i może nam nic nie pomóc. Takie ryzyko również istnieje.

Tak więc, cokolwiek zamierzasz, musisz takowe zabezpieczenie mieć zawsze ze sobą i nie bać się z niego skorzystać gdy sytuacja tego wymaga.

Ważne jest również odpowiednie przygotowanie sprzętu, który ma Ci posłużyć w trudnych warunkach, ponieważ w momencie gdy będą Ci on potrzebny  a nie będzie przyszykowany może być kiepsko. Tak może być np. z rakami. Ich odpowiednie dopasowanie do obuwia i spakowanie musi mieć miejsce jeszcze przed ruszeniem w teren. Jak wejdziesz na oblodzone/zaśnieżone strome zbocze, w warunkach z silnym wiatrem, zamiecią czy znacznym mrozem majsterkowanie przy nich będzie bardzo trudne. Być może będziesz musiał/musiała ściągnąć rękawiczki by zwiększyć manualność dłoni i sobie poradzić z tym zadaniem a to będzie w tych warunkach bardzo trudne, i trudniejsze z każdą kolejną chwilą ponieważ z zimna „zgrabieją” Ci dłonie i będziesz mniej precyzyjny. Trzeba to zrobić wcześniej! Wszystko co ma jakiekolwiek „zapięcia” czy „ustawienia” musisz mieć przygotowane i przetestowanie wcześniej (np. stuptuty, kijki czy czołówka).

Gdziekolwiek nie idziesz miej zawsze naładowany telefon komórkowy oraz wprowadzone numery alarmowe, powerbank i czołówkę! Zimą telefon musisz trzymać jak najbliżej ciała aby zimno nie sprawiło, że stanie się bezużyteczny (co zdarza się bardzo często). Może to być kieszeń na udzie, lub w bluzie, głęboko pod kurtką, a jeśli idziesz z gołym torsem to postaraj się tak umiejscowić telefon w plecaku żeby był jak najbliżej pleców, które będą go grzać!

Jak idziesz w wysokie góry zimą, czołówkę musisz mieć nawet gdy wychodzisz o świcie – dni są krótkie! Być może ktoś będzie potrzebował pomocy i zastanie Cię zmrok gdy będziesz mu je udzielał. Miej sprzęt i pomagaj innym a nie oczekuj że to inni go będą nosić żeby pomóc Tobie.

5. Nie lekceważ symptomów!

To trudne i złożone zagadnienie bo w większości takich sytuacji osoby poszkodowane nie posiadają doświadczenia, które by mogło im pomóc się uratować z opresji. No bo mało kto doświadczył hipotermii, któregoś z jej poziomów, i potrafi poprawnie rozpoznać sygnały jakie daje „zagrożony” organizm. U niektórych osób chęć osiągnięcia celu, albo obawa przed przyznaniem się do słabości i wycofanie z planu, biorą górę i chociaż dyskomfort termiczny jest ogromny to pójdą dalej, w zaparte. W przypadku zimna i hipotermii pierwszym poważnym symptomem są dreszcze, później pojawiają się zawroty głowy i osłabienie. To jest moment w którym trzeba zareagować, później może być już za późno. Wokół sprawy z „dziewczyną z Babiej Góry” jest chaos informacyjny i w sumie to już nie wiadomo czy miała w plecaku ubrania czy nie. Jeśli je miała, to być może była już tak wyziębiona, że nie była w stanie ich ubrać, zlekceważone zostały sygnały organizmu mówiące o niebezpieczeństwie, zapewne bez świadomości.

Na wyższych stopniach hipotermii pojawia się uczucie ciepła, paradoksalnie.

O hipotermii możecie przeczytać m.in. tutaj: https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/urazy-wypadki/wychlodzenie-organizmu-hipotermia-objaw-co-robic-w-przypadku-hipotermi-aa-eotM-B7kq-AyrM.html

6. Boimy się zawracać!

Ogromna ilość wypadków ma miejsce przez „głowę”, która nie potrafi przyjąć myśli o wycofaniu się, po zawróceniu, o zaniechaniu podjętej misji. Rzeczywiście obecnie mamy sporą presję ze strony mediów społecznościowych, znajomych itd. „A bo oni tam weszli, to ja nie będę gorszy”. Ale może „oni” wchodzili w łagodnych warunkach a Ty idziesz w trudniejszych? Może przygotowywali się dłużej albo mięli zwyczajnie więcej szczęścia? Odpuszczenie, wiele osób, traktuje jak „porażkę” co w rzeczywistości mija się z prawdą. Umieć odpuścić to wielka sztuka, wielka mądrość! Można by tu przytoczyć całą listę alpinistów i himalistów, którzy nie potrafi w odpowiednim momencie zawrócić i przez to stracili życie. Podobnie zresztą jest i w mniejszych górach, choćby u nas, w Karpatach czy Sudetach. Wiele osób, gdy już zgubi szlak, liczy na to, że na niego trafi, że szlak sam się znajdzie, że to się uda i wszystko będzie dobrze. Tym czasem najlepszą decyzją, zwłaszcza w warunkach zimowych, jest powrót do miejsca w którym ów szlak się zgubiło i ponowna próba odnalezienia poprawnego, a jeśli się nie ma pewności to lepiej zawrócić! Nic na siłę. Podobnie powinno się zrobić w momencie w którym poczuło się, że może zabraknąć nam energii – „w tył zwrot” i do miejsca skąd ruszyliśmy. Analizując historie osób, które skończyły śmiercią bądź odmrożeniami, z ostatnich lat, w Karkonoszach, wynika, że każdy uparcie, nawet po zgubieniu szlaku, próbuje go odnaleźć na ślepo i nie wraca do miejsca w którym na nim był po raz ostatni.

Oczywiście mam świadomość, że co po bardziej rozgarnięci, przygotowani i z doświadczeniem, mają nawigacje, mapy, kompas itd i odnajdują szlak bez wracania, ale Ci z brakiem doświadczenia niestety są skazani już tylko na pomoc z zewnątrz.

PS. Opisane wyżej zasady to moje spontaniczne przemyślenia pod wpływem emocji. Kieruję je raczej do początkujących, do tych, którzy w górach zimą bywają rzadko bądź wcale. Mam nadzieję, że te informacje pomogą komuś w przyszłości zachować życie i zdrowie.

AKTUALIZACJA! 21.01.2020

Nie wierzyłem, że ktokolwiek mógłby zapomnieć o swojej koleżance z grupy i na szczęście relacje osób uczestniczących z wyprawy temu zaprzeczają. To uczestnicy wycieczki zaalarmowali GOPR, wszyscy byli „ledwo żywi”. Dziewczyna byłą w takim stanie że nie potrafiła już się ubrać. Wszyscy przecenili swoje możliwości – pogoda okazała się zbyt extremalna. Zarówno dziewczyna jak i jej towarzyszenie nie postąpili odpowiednio – nie wycofali się gdy zrobiło się niebezpiecznie. Być może nikt nie chciał wyjść na „słabszego” od pozostałych i się wycofać i ta dumna ambicja doprowadziła do tragedii .

Zwracam honor za podejrzenia, że ktoś mógł ją zostawić!

About Author

Świat naokoło jest niewyobrażalnie ciekawy, a ciekawość nie ma końca! Dlatego wychodzę z domu codziennie, bo każdy jeden dzień można zamienić na wiele odkryć. Kolekcjonuję doznania, kolory, smaki, przygody i emocje. Od 2016 roku dzielę się tymi kolekcjami będąc przewodnikiem terenowym po Sudetach ...

Comments are closed.

WYSZEDŁ Z DOMU - WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE ®