W Górach Izerskich panuje ostry klimat, z pewnością nie sprzyjający stałemu osadnictwu. Mimo to, przez ponad 300 lat w centralnej części polskich Izer trwała osada. Niegdyś była najwyżej w całych Sudetach położoną zamieszkaną osadą, obecnie – nie istnieje! Co się z nią stało? Jak powstała? Jak się tu toczyło życie?
KLIMAT
Przejawia się on wyższymi opadami oraz niższymi temperaturami niż w przypadku chociażby sąsiadujących z nim innych regionów górskich. Jedną z charakterystycznych i najpopularniejszych łąk sudeckich w Izerach jest Izerska Łąka która jest również polskim „biegunem zimna” ze średnią roczną temperaturą na poziomie 1 stopnia Celsjusza powyżej zera. W niektórych latach suma opadów przekracza tu 1600 mm, a ich średnia wynosi dla Gór Izerskich 1200 mm rocznie. Wystarczy porównać tą daną ze średnią roczną opadów w Polsce wynoszącą ok 600 mm, by dojść do wniosku, że jest to obszar zdecydowanie wilgotny.
Poniżej prezentujemy kilka panoram Izerskiej Łąki
W 1996 roku, a dokładnie 20 lipca, czyli w sercu lata, zanotowano tu temperaturę -5,5 stopnia. Chłodno, a nie jest to przecież miejsce o znacznej wysokości czy wybitności.
Skąd się bierze tutaj ten chłód? Otóż Łąka Izerska otoczona jest ze wszystkich stron „wałem’ z gór i przez to tworzy tzw zastoisko zimnego powietrza, która spływa z nad gór. Powietrze trzyma się tutaj przez długi okres ponieważ, nie ma jak uciec – jedynym miejscem, którędy może się „wylewać” jest wąska i spłaszczona dolina Izery. Tak więc trzyma się tu o wiele dłużej niż gdzie indziej i przez to notuje się tu najniższe średnie temperatury roczne w Polsce.
… i to przez ponad 300 lat!
Osada, czasem określana też jako kolonia (administracyjnie przynależąca do Świeradowa Zdroju), nosiła nazwę Groß-Iser co w tłumaczeniu na język polski znaczy po prostu Wielka Izera.
Istniała niegdyś na Izerskiej Łące (niezdarnie nazwanej w przeszłości Izerską Halą, co niestety przyjęło społeczeństwo a nie jest poprawne i w żaden sposób uargumentowane). Jest to teren, mimo, że górski to praktycznie zrównany, rozłożony na wysokościach 840-880 m. n. p. m.
Do dzisiaj ostał się po niej tylko jeden z budynków – nowa szkoła – który pełni obecnie funkcje gastronomiczno-noclegowe, i nazywany jest powszechnie Chatką Górzystów 🙂 Obiekt jest bardzo dobrze znany wszystkim traperom, górołazom i turystom, którzy trafili już w Góry Izerskie
HISTORIA POWSTANIA
W około sto lat po osiedleniu się, w pierwszej połowie XVIII wieku wybudowali tu kaplicę. Raz w tygodniu przyjeżdżał pastor by odprawiać mszę.
Kuracjusze ze Świeradowa kluczem do rozwoju osady!
Rozwój osady z początku postępował bardzo wolno. Pod koniec XIX wieku z pomocą przyszła jednak turystyka. Wtedy też przybyło kilka budynków, a niektóre z już istniejących przystosowano na potrzeby turystyczne.Jednym z takich budynków był stary młyn, w którym pojawiła się gospoda nazwana Isermühle (czyli po prostu Izerski Młyn).
Miejsce to tętniło życiem. Dziś … porasta je życie, w formach, które obrazują fotografia poniżej.
Gdy Świeradów stał się częstym punktem odwiedzin przez kuracjuszy, również i Wielka Izera na tym zyskiwała. Uzdrowiska wymagały bowiem borowin, czyli po prostu torfu, z którego robiło się zdrowotne okłady, Ten w znacznych ilościach zalegał na Łące Izerskiej a dzięki temu mieszkańcy osady mieli się czym zająć i jak zarobić.
A kuracjusze ze Świeradowa uwielbiali przychodzić tu na spacery. I nic dziwnego, w końcu to piękny i w miarę dziewiczy skrawek ziemi.
Co bardzo intrygujące i pobudzające wyobraźnię (i u niektórych za pewne chciwość :p) – mieszkańcy zajmowali się również zbieraniem rzadkich minerałów. Zdarzały się również rubiny i szafiry! Wow! Sporą część rzadkich minerałów przynosiła wdzięczna Izera, meandrujące w tym dzikim terenie.
Znajdowano też bardzo rzadkie czarne ilmenity nazywane Izerynami. Mieszkańcy Wielkiej Izery sprzedawali je za dobre pieniądze.
Ciekawostką może być, że ilmenity, można znaleźć również na … Księżycu!
Oprócz Isermühle, można tu było przycupnąć w gospodzie Gross-Iserbaude nazywanej najczęściej „Gospodą pod Górami Izerskimi„.
Nie pozostało po niej do dzisiaj o wiele więcej niż po reszcie budynków.
Trudno określić jasno, na podstawie ruin, który budynek był który, i jakie pełnił funkcje.
Osada było pięknie ulokowana, w dolinie malowniczej Izery. Doceniali to już jej pierwsi mieszkańcy, doceniali też pierwsi gospodarze i hotelarze, tak samo pierwsi turyści. Ci ostatni wysyłali stąd w rodzinne strony sporo pocztówek. Poczta docierała tu każdego dnia.
Swój domek myśliwski posiadali tu również Schaffgotschowie (czyżby zimowa rezydencja?).
W okresie swojej świetności, czyli przed II wojną światową istniało tu ponad 50 budynków, w tym 43 mieszkalne a reszta to budynki funkcjonalne np. straży pożarnej czy urzędy celnicze. Dziś, doszukać się można ponad 20-stu ruin budynków.
Wielka galeria ruin Wielkiej Izery!
ZMIERZCH …
Jej ostatnim gospodarzem był Paul Hirt. Jest jedyną ofiarą Wielkiej Izery z II wojny światowej. Kiedy w dwa dni po zakończeniu wojny przybyli tu Rosjanie, część Niemców już zbiegła. Rosjanie szukali zdobyczy, ewentualnie kobiet, które mogły by :/ …
… jednak nie znaleźli tu ani jednego ani drugiego. Został za to Hirt, był wtedy już po 60tce i nie chciał uciekać jak większość. Został i czekał na to co się stanie. Pilnował schroniska, którym się opiekował, ale Rosjanie wywlekli go na zewnątrz i zastrzelili dzień później. Do tej pory wszystkie pochówki odbywały się w Świeradowie i tam tez zwożono ciała, ale tym razem nikt się na to nie odważył, dlatego pochowano go tutaj, w sercu Gross-Iser.
Już w październiku rozpoczęła się akcja wysiedleńcza pozostałych tu Niemców.
Po wojnie miejscowość nazwano Skalno, i dziś często można się spotkać również z takimi nazewnictwem.
Wielką Izerę przekreśliła akcja wysiedleńcza zainicjowana po II wojnie światowej. Świat był wtedy w rozsypce, szczególnie nowy świat nowej Polski, która świeżo co powstało z popiołów …… i nikt wtedy nie zastanawiał się nad przyszłością tego miejsca. Oczywiście plany były, były również i sprzeciwy, ale w dalszym ciągu nie można było mówić o „przyszłości” w sensie zachowania atrakcyjności tego miejsca. Ani Polacy ani Rosjanie (pewnie dlatego, że nie było tu uranu, i nie mogli znaleźć szafirów) nie zrobili zbyt wiele by tę osadę zachować, a wręcz przeciwnie.
Można powiedzieć, że tym co przyczyniło się do śmierci osady była granica państwowa. Bo gdyby jej tutaj nie było, nie pojawiły by się tu wojska strzegące tej granicy, a to właśnie z ich przyczyn Wielka Izera zniknęła z map.
To czego nie było wiadomo jeszcze kilka lat temu to np fakt, że bezpośrednio po ukończeniu wojny Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW, oddział z Jeleniej Góry) urządzał tutaj ćwiczenia w okopywaniu w warunkach górskich.
Istnieją zdjęcia lotnicze z 1953 roku, na których widać jeszcze wszystkie budynki w niemal nienaruszonych stanie. Ale gdy porucznik WOP-u, stacjonujący w osadzie Orle, Czesław Badowski pojawił się tu 7 lat później (1960) zastał już budynki „w kawałkach”.
Ile tajemnic kryje jeszcze te miejsce? Ile z nich pochłonęła ziemia? Nie wszystkie!
Ciekawym może być fakt, że odnaleziono tu niewypał w latach 60-tych ubiegłego wieku, dokładnie w Jagnięcym Potoku. O czym to może świadczyć? Przecież nie prowadzono tu działań wojennych. Najprawdopodobniej po II wojnie światowej odbywały się tutaj ćwiczenia wojskowe. W ostatnim czasie znalazły się nawet źródła potwierdzające tę teorię. Z tym, że nie o końca były to „ćwiczenia artyleryjskie” a bardziej rozrywka. Celowano sobie do budynków z moździerzy i po prostu w nie strzelało. Tak o! Bez głębszych przyczyn :/
Warto zapytać: dlaczego, mimo, że wszystkie budynki popadły w ruinę dzisiejsza Chatka Górzystów ma się świetnie? Otóż po II wojnie światowej, budynek był przydatny służbom granicznym, w tym WOP-istom. Zaadaptowali go na stajnię. Później wrocławscy członkowie partii politycznych traktowali ją jako myśliwską bazę wypadową, a później … popadł w ruinę. Dopiero w latach 80-tych studenci z Zielonej Góry postanowili coś z nim zrobić! Chwała im …
Miał szczęście, przetrwał! Jako jedyny …
Obecnie, oprócz walorów przyrodniczych, klimatycznych i widokowych …… musimy jeszcze docenić ruiny tego miejsca! Chyba budują one klimat, atmosferę, którą można tu zastać. Z ciężkim sercem, (bo oczywiście wolałbym aby zamiast ruin stały domy i funkcjonowała tu osada), ale pozwalam sobie na określenie, że ruiny mają tu swój urok.
Kilkadziesiąt lat wystarczyło ekspansywnym trawom, mchom i karłowatym iglakom na opanowanie tej niszy po ludziach, ich życiu i ich materii.
Ruin jest tu sporo, choć nie wiele z nich wystaje ponad trawę na metr lub więcej.
Niektóre są bardzo niebezpieczne, można w nie wpaść! Ostrożnie …
Później ruiny budynków za pewne zostały świetnym (bo darmowym) składem budowlanym. Ciekawe, dokąd trafiły i co obecnie budują cegły wywiezione z domów Wielkiej Izery.
Dziś mogła by przypominać znajdującą się u Czechów, tuż za granicą, wieś Jizerkę (galeria poniżej)
Wciąż można tu zobaczyć detale wnętrz budynków takie jak chociażby kafelki. Może i zwykłe, ale pozwala w pewien sposób ukierunkować myśl w kwestii historii ludzi żyjących tu przed wojną.
W ruinach domostw można znaleźć resztki bytności. Część z nich jednak pojawiła się tutaj już na długo po tym jak osada zniknęła.
Łąka Izerska znajduje się na terenie rezerwatu „Torfowiska Doliny Izery„, a co za tym idzie, obowiązują tu określone przepisy i reguły „odwiedzin” tego miejsca.
Problemy z adaptacja mają tu drzewa, na siłę i bezmyślnie przywleczone przez najinteligentniejszego (ponoć) przedstawiciela naczelnych – człowieka. Przypatrzcie się uważnie świerkowi powyżej. Nie wygląda jak świerk pospolity, którego można spotkać a innych obszarach. Miał ogromne trudności podczas wzrostu, na co wskazują jego najniższe gałęzie. Przez wiele lat nie mógł przebić się do góry ponad warstwę notorycznych przymrozków i chłodów, był karłowatym drzewkiem o bardzo gęstym ugałęzieniu. Dopiero od pewnego momentu, ponad granicą przyziemnych przymrozków zauważyć można, że rośnie już zdecydowanie „normalniej”. Ten miał szczęście, przetrwał, ale większość zasadzonych tu świerków nie przetrwała tej próby, nie były wystarczające silne.
Właściciele Chatki Górzystów, starają się jak mogą by odtworzyć historię osady. korespondują z tymi, którzy mogą mieć na ten temat jeszcze jakieś wieści, albo stare fotografie. Sporo zdjęć i wiadomości sprzed lat o Wielkiej Izerze można znaleźć wewnątrz schroniska, rozwieszonych po ścianach.
W Chatce Górzystów zmotoryzowanych nie obsługują 🙂
Ci, mieli by pewnie czego żałować, bo serwują tu najlepsze na świecie naleśniki z jagodami i bitą śmietaną. Sami się przekonajcie! 🙂
Wielka Izera niebawem już całkowicie skończy pod ziemią, jak i my wszyscy. Zostaną stare fotografie i pocztówki i kilka pisanych wspomnień o tym miejscu. Przypominać będzie o niej schronisko w byłej nowej szkole Gross-Iser.
Historię Wielkiej Izery niewątpliwie można określić smutną. Urokliwa, i pięknie ulokowana, schowana przed światem osada niestety musiała zniknąć. Szkoda jest wielką, i nie odwracalną.
P. S. A gdyby tak nie wysiedlono stąd Niemców, albo gdyby zajęli te miejsce Polacy przywleczeni tu ze wschodu? Jakby teraz wyglądało i czy przetrwało by do dziś? <myśliciel>
P. S. 2. Do dzisiaj nie poznano recepty tajemniczego napoju podawanego w Wielkiej Izerze o nazwie Iserbitter. Przygotowywany był m. in. z tutejszych ziół.