Niby zwyklak nad zwyklakami, ale po przeczytaniu tego tekstu uznacie, że jest arcyciekawym gościem (naszego portalu). Kojarzy go każdy bo w rzeczywistością jest ikoną świata grzybów. Można go wykorzystać na wiele celów, z czego korzysta również medycyna. Ale nieświadome jednostki mogą nabawić się nieprzyjemnych konsekwencji po spożyciu. Czym więc jest muchomor czerwony? Czy jest jadalny? Jakie ma właściwości?
UWAGA!
Autor tekstu nie nakłania do spożywania muchomora czerwonego. Zachęca jednak do czytania i przede wszystkim MYŚLENIA! W ostatnim czasie mnóstwo jest przypadków pomylenia gatunków muchomora i w konsekwencji zagrożenia życia!
„Jest niezwykły”! Stwierdzicie, że to u mnie normalka, że wszystko dla mnie jest arcyciekawe, ale wierzę, że po przeczytaniu tego tekstu zmienicie zdanie. I tak będzie! Wiem to 🙂
O grzybach pisaliśmy już wcześniej kilkukrotnie, ale tym razem weźmiemy pod lupę grzybka mniej przychylnego ludziom (na pozór).
Wyglądają prześlicznie, chyba większość z Was się ze mną zgodzi, prawda? Ale już sam kolor czerwony wydaje się nam niebezpieczny i jakby ostrzegał przed konsekwencjami i to nieprzyjemnymi konsekwencjami.
W Polsce mamy ponad 20 gatunków grzybów z rodziny muchomorowatych. Większość jest niejadalna, ale nie wszystkie! Są i muchomory jadalne, bardzo smaczne! A kilka gatunków mimo, że są niejadalne to nie są wcale trujące jeśli się je odpowiednio przygotuje i nie spożyje nie wiadomo jak wielkich ilości.
Tak się składa, że muchomor czerwony jest najbardziej rozpoznawalnym ze wszystkich muchomorów i ogólnie, ze wszystkich grzybów niejadalnych. Stał się nawet symbolem wszystkich grzybów, których nie powinniśmy dotykać. Zobaczyć go można w wielu bajkach, logach, ikonach itd.
Co ciekawe, był spożywany już przez starożytnych (m. in Ariów zamieszkujących Azję Środkową, z którymi jesteśmy spokrewnieni, jako Słowianie) w celach odurzających (’boski środek odurzający’), ze względu na substancje psychoaktywne, których w sobie pilnuje 🙂 Wiele plemion próbowało leczyć za pomocą jego właściwości. Związanych jest z nim wiele aktów kulturalnych i obrządków. Intoksynacja muchomorem popularna jest wciąż na dalekiej Syberii. Jak to o nim mówiono: „Jego siła była bowiem olbrzymia i nie sposób było o niej zapomnieć”. Szamani w grzybie tym widzieli odbicie samego Boga, a po spożyciu go, pełne kolorów ponadzmysłowe wizje tylko potwierdzały te teorie (w ich mniemaniu :p). Zażywanie muchomora czerwonego leczyło ciało, pozwalało również zaglądać w przeszłość i przyszłość albo podróżować między wymiarami, czy porozumiewać się z niefizycznymi istotami (ciałami astralnymi?)
Robi wrażenie, prawda?
Ale zdradzę Wam jak je przyrządzano. Najczęściej dodawano je do zup lub mieszano z sokiem borówki bagiennej, pospolitej na tamtym terenie, lub wierzbówki kiprzycy. Czasami dodawano je do mleka reniferów. Czy występowały u nich wypadki śmiertelne po takich zażyciach? Ciężko powiedzieć, brakuje danych na ten temat. A nawet jeśli, to interpretowano to w inny sposób (patrz koniec tekstu).
Polska nazwa muchomorów nie jest przypadkowa. Pochodzi od substancji chemicznych zawartych w tych grzybach, a dokładniej od muskaryny i muscymolu?. Ale czy na pewno? Otóż nie do końca, mimo, że pierwsze litery polskiej nazwy oraz nazwy łacińskiej zarówno grzyba jak i substancji się pokrywają, to jest jeszcze inna teoria. Ba! Teoria i to w dodatku potwierdzona! MUCHomor? Tak, chodzi o muchy. Kiedyś mieszano go z mlekiem w ten sposób przyrządzając trutkę na muchy. Muchy zwabiane jego lekko-słodkim zapachem kosztowały trunek po czym padały. Jednak nie ginęły. Okazało się, że nie ruszane muchy były jedynie sparaliżowane aż do kilku dni, po czym wstawały i odlatywały w swoim kierunku 🙂
Czyli najpierw „bomba”, a potem wstawały i żyły dalej …
I mówią, że muchy są głupie? Niesamowite! 😀
Skąd się biorą na kapeluszu białe kropki? Jest to pozostałość po „czasach młodzieńczych”. Młode osobniki pokryte są białą koronką, błoną, albo profesjonalniej osłonką, która podczas wzrostu grzyba zostaje rozerwana i uniesiona po czym przylepia się do kapelusza rozciągając się wraz z jego dalszym wzrostem. Owocnik nosi jej szczątki potem na sobie aż do końca swojego żywota. Jej szczątki to właśnie białe kropki 🙂
Czasami osłonka owocnika w pewnych okolicznościach zostanie oddzielona od kapelusza, wtedy może być pozbawiony białych kropek. Dzieje się tak np. gdy w początkowym okresie wzrostu osłonka zostanie spłukana przez deszcz, albo owocnik jest zbyt mokry by mogła się na nim zatrzymać. Widać to na owocnikach ze zdjęciach poniżej.
Jest gatunkiem kosmopolitycznym tzn. występuje pospolicie praktycznie na każdym kontynencie półkuli północnej, choć wraz z siewkami sosny zawleczono go niedawno do Australii i Nowej Zelandii, Ameryki Południowej i Afryki. Lepiej mu na zadrzewionych łąkach, między brzozami niż w lesie iglastym, ale i tam potrafi sobie znaleźć dogodne warunki, pod warunkiem, że rosną w nim modrzewie. To właśnie z tymi dwoma gatunkami drzew tworzy mikoryzę (osobliwą formę symbiozy korzystną dla obu stron).
DAR LASU Ale przejdźmy do najciekawszej części – upojenia, albo inaczej mówiąc zatrucia (:p) oraz właściwości zdrowotnych! . Odpowiedzialnymi, za te pierwsze są: kwas ibotenowy (C5H6N2O4) – alkaloid powodujący odurzenie (lub jak kto woli – zatrucie) oraz muscymol – również alkaloid, ten z kolei posiada właściwości psychoaktywne. Muscymol nie jest metabolizowany przez człowieka i wydalany jest w postaci niezmienionej. Efekt spożycia porównywany jest ze „świadomym śnieniem”, coś na wzór wizji hipnagogicznych (efekty wizualne, często kinestetyczne, ponadzmysłowe). Jego efekty da się odczuć już po 30 minutach od spożycia. Ich silne działanie powinno się utrzymywać przez 120 do 150 minut, i całkowicie ustąpić po 24 godzinach. Do tych nieprzyjemnych odczuć należeć może pocenie się, suchota w ustach lub uczucie zmęczenia i senność. Do tych, które od zarania dziejów intrygowały, należy przede wszystkim estezja wzrokowa i słuchowa (to rodzaj hiperwrażliwości). Zażycie może zaburzyć postrzeganie czasu i przestrzeni! Z reguły nie wywołują wymiotów, to zdarza się bardzo rzadko, ale to zależy od ilości jaką się spożyje (bo wszystko w nadmiernej ilości może wywołać negatywne konsekwencje!). Nie uszkadzają też narządów wewnętrznych tj wątroba czy nerki. Nigdy nie odnotowano przypadków zachowań agresywnych po zażyciu! Gdy „zatrucie” mija wzmaga się uczucie senności, a sny potrafią wyświetlać dziwaczne i barwne filmy. Mówiąc kolokwialnie – taka trochę FAZA! Nie ma co się dziwić, że co odważniejsi sięgają po te rarytasy naszych lasów i robią z nich weekendowy użytek! To zdecydowanie zdrowsze niż wymyślone w laboratoriach używki naszych czasów. Dlaczego? Bo musycmol działa cuda. Przede wszystkim to substancja, która ODWRACA PROCESY STARZENIA SIĘ MÓZGU co jest potwierdzone badaniami naukowymi. Skutecznie leczy również chorobę parkinsona oraz stabilizuje emocjonalnie (leczy epilepsję) – pomaga przy depresji, bezsenności i nerwicach. W porównaniu do innych grzybów zawiera o wiele więcej witaminy D przez co np. mikrodawkowanie wydaje się świetnym sposobem na utrzymanie odporności zimą. Ogólnie ten rodzaj zażywania muchomora wydaje się być idealny dla bardziej sceptycznych – częściej a małe dawki, jedynie przed snem! Pomaga również przy takich schorzeniach nerwowych jak tiki czy paraliż. Badania wykazały również, że pomaga w leczeniu boreliozy czy różnych chorób płuc m.in. astmy. Stosuje się go czasami w terapiach dla dzieci autystycznych.
A propos trującej muskaryny w muchomorze czerwonym to jest jej znikoma ilość – zaledwie 0,003%.
Kwas ibotenowy podczas dekarboksylacji (wydzieleniu dwutlenku węgla) przechodzi w muscymol. Dokonuje się to pod wpływem temperatury, tak więc gotując grzyby można pozbyć się tego kwasu. Czy to ważne? Owszem! Wynika z tego również, że im starszy osobnik (czyli przed dłuższy czas obcuje i reaguje z dwutlenkiem węgla z powietrza), tym większa ilość kwasu ibotenowego uległa przemianie i grzyb jest mniej trujący. Najbardziej trujące są osobniki młode! Kwasu ibotenowego jest około 3-krotnie więcej niż muskaryny, ale to również są ilości nieprzekraczające 0,01% masy świeżego owocnika. Warto dodać, że „obróbka termiczna” zachodzi również w naszych organizmie, więc już w naszym układzie pokarmowym część kwasu ibotenowego zamieni się w muscymol pod wpływem naszego własnego ciepła.
Zawiera również ksantynę, która jest wykorzystywana m.in. przy leczeniu astmy.
W niektórych owocników występuje również hydrazyna – substancja żrąca i trująca, z której produkuje się paliwo rakietowe. Ale jest jej bardzo mało i nie było przypadków by komuś wyżarła wnętrzności.
Konkludując: O ile kwasem ibotenowym możemy się zatruć, to już jego „przegotowaną” formą czyli muscymolem możemy się jedynie upoić/odurzyć/naćpać (zależy jakie określenie kto woli) i koszty organizmu są o wiele mniejsze! Natomiast bardzo duże ilości kwasu ibotenowego czy muskaryny mogą sprawić, że człowiek wyląduje w szpitalu i się mocno nacierpi.
Ludzie również i dzisiaj zażywają te grzyby w celu odurzenia oraz w celach prozdrowotnych. Produkuje się nawet tabletki i inne medykamenty na bazie muchomora czerwonego! Spotkałem się z szeregiem opinii, że dzięki nim ludzie doznali niesamowitych doświadczeń, intelektualno-wizyjnych. Ponoć jest po nich naprawdę przecudownie i „nie do pomyślenia”. Niektórzy po spożyciu i kilkugodzinnym odjeździe kończyli wymiotami, ale większość przeszła przez ten stan bez takich konsekwencji. A żeby zmniejszyć ryzyko wymiotów, można wysuszone osobniki „moczyć” w letniej wodzie, mieszać, i wypijać to co w nich najcenniejszego bez spożywania kapelusza.
Najlepsze są owocniki silnie czerwone z rozłożonymi kapeluszami! Bezpieczniejsze są młode kapelusze – Szamani twierdzili, że te starszy, duże są mniej bezpieczne, są nieprzewidywalne. Bo warto dodać, że zawartość substancji czynnych w każdym owocniku jest różna.
A co ja o tym myślę? Myślę, że to nie zabija (nie ma udokumentowanych przypadków śmiertelnych po zażyciu muchomora czerwonego), że odpowiednie dawki organizm może przyjąć i że jeśli stosowano go od 5 tysięcy lat, to coś w tym jest. W końcu człowiek nie jest mądrym i oświeconym od XVIII wieku, a od dawien dawna, i w wielu przypadkach o wiele mądrzejszy był właśnie wtedy, gdy ekonomiczne aspekty nie wżarły się w każdą sferę życia. Stara (albo i prastara) wiedza uległa zapomnieniu, tak by człowiek był dziś prostym narzędziem w rękach koncernów i nie zadawał pytań, i przede wszystkim zaglądał do apteki jak najczęściej się da. W końcu tabletka jest dobra na wszystko! A skoro ludzie spożywają te grzyby od tak dawna to jest to ogromny materiał empiryczny mówiący o tym, że te grzyby nie zabijają.
Może któregoś dnia pokonam obawy i spróbuję, kto wie. Ale traktujcie te moje wyznanie z przymrużeniem oka, bo wahania mam dość znaczne nad podjęciem tej decyzji! Może …
(AKTUALIZACJA 2020] Właśnie suszę swoje pierwsze owocniki 🙂 Malutkie dawki będę testował za 3 miesiące – tyle zmierzam suszyć i przechowywać grzybki by zmaksymalizować muscymol i jednocześnie zminimalizować ilość kwasu ibotenowego 😉 Oczywiście podzielę się z Wam spostrzeżeniami!
ŻYJĘ! Wielokrotnie dodawałem małe dawki wysuszonego, sproszkowanego muchomora czerwonego i nic mi nie jest. Szybciej przychodzi sen, ale jest to bardzo słabo wyczuwalne. Może dlatego, że nie dorzucam go do potraw zbyt wiele. Mimo wszystko gdzieś tam w środku jest obawa żeby nie przegiąć z ilością 🙂
KORIAKOWIE
Wspomniałem już wcześniej o mieszkańcach dalekiej Syberii (m.in Koriakowie) którzy traktują muchomora czerwonego w sposób boski. Według ich mitologii bóg splunął na ziemię, a w miejscu które pokryła ślina, wyrosły czerwone grzyby. Wierzyli oni również w nieprzyjazne istotny zwane nimwitami, z którymi kontakt można było uzyskać jedynie po spożyciu muchomora czerwonego (mógł to uczynić jedynie Szaman). Musiało dziać się to w ciemnościach, wtedy szaman zapadał w sen, a jego ciało trafiało do świata nimwitów. Co ciekawe muchomory były dla rdzennej ludności syberyjskiej jedynym odurzaczem. Wszystko zmieniło się gdy era kolonizacyjna dotarła tu wraz z … alkoholem :/ Wtedy Ci wyjątkowi ludzie stali się po części już tacy jak my.
Są różne metody suszenia. Jedni mówią, że najlepiej t robić na Słońcu inni że nie na Słońcu. Z pewnością jednak powinno się wysuszone owocniki trzymać w ciemnym miejscu.
CIEKAWOSTKI
Na koniec kilka peesów o wszystkim i niczym 🙂
PS. Bedłka – to polski synonim muchomora czerwonego. Piękny wyraz! 🙂
PS. 2. Ponoć „soma” o której piszą Wedy zawierała muchomora czerwonego.
PS. 3. Ciekawe kiedy i czy w ogóle oskarży mnie ktoś o propagowanie narkotyków? :p
PS. 4. Niektórzy doszukują się powiązań, między muchomorem czerwonym, szamanami, i kultem Świętego Mikołaja. No bo tylko Szamani mięli dostęp do grzybów, tylko oni przynosili te dary z lasu. Do tego te kolory stroju Mikołaja i zgodność geograficzna tych aspektów. Ciekawe! Przekazy etnograficzne zdają się łączyć św. Mikołaja z Welesem. On sam, przemieszczając się pomiędzy światami żywych i umarłych (jako bóstwo chtoniczne), dokonywał tego na orszaku z jeleni. Jeleń w dawnych czasach był „środkiem transportu” szamanów przemieszczających się między światami. Przejście z jeleni do reniferów jest bardzo mało znaczące gdyż morfologicznie te zwierzęta są do siebie mocno zbliżone.
PS. 5. Czasami w widnych brzezinkach można spotkać setki sztuk na kilku metrach kwadratowych! (fotografie powyżej)
AKTUALIZACJA:
W kwestii Ariów i Słowian oraz korelacji między tymi grupami etnicznymi została wydana kilka lat temu niesamowita książka „Wierzenia Słowian i Indoariów” autorska Diany i Rafała Jakubowskich. Szczerze muszę przyznać, że nie znam „badaczy”, którzy mieli by tak dobry warsztat metodologiczny jak wymienieni wyżej autorzy. Polecam tą pozycję – możecie ją zamówić tutaj; https://prazrodla.pl/#book jak również zapoznać się z pracą Praźródłem w innych aspektach.
22 komentarze
Pingback: Magiczny krem z Muchomora | wiedźma z rowerem
No i jak po muchomorach? Jestem ciekawy twoich odczuć jeśli się odważyłeś spróbować oczywiście.
i jak tam suszone amanity i mikrodawkowanie ?
No i ni3 żyje…
i jak z tym muchomorem? Bo ja też mam ususzony i się boję spróbować 😀
No coz. Komenta nima. Nie byl szamanem i nimwici go ubili. XD
Artykuł bardzo ciekawy.:)Zwięźle i rzeczowo napisany.
Od dawna interesuję się grzybami i ich cudownym działaniem .
Stosujemy rodzinnie muchomora czerwonego i polecam .
Autor suszył kapelusze w 2020 roku z zamiarem konsumpcji i obiecywał podzielić się wrażeniami. Jest kwiecień 2022 i nie ma żadnego uaktualnienia od tamtego posta. Czyżby autor nie przeżył eksperymentu?
Autor regularnie dodaje posty na fb, jeśli się ktoś martwi o jego życie 😉
Żyjesz? ?
Był chłop, nie ma chłopa! ? A byłem ciekawy jakie wrażenia miał w trakcie ?
Jest okej ? Nic mi nie jest! Uciekły mi gdzieś te komentarze. Nie spożywałem nie wiadomo jak wielkich dawek bo … jednak mam z tyłu głowy, że te substancje mogą być niebezpieczne. Ale szybciej po nich usypiałem a sen był „ciekawy” i głęboki ? Pozdrowienia
Mu się udało ususzyć 3 kosze teraz trzymam w ciemnym miejscu. Spróbowałem już kilka kapeluszy ale mikrodawkowaniem. Bez większych odlotów psychodelicznych. Obserwuje pozytywy takie jak brak stanów nerwowych, mniejsze zmeczenie, nieco jasniejszy umysł. Pozytywne nastawienie do życia itp… Może to placebo kto wie. Po trzech miesiącach spróbuję zapodać większą dawkę w celach rekreacyjnych. Żadnych efektów ubocznych w postaci wymiotów nie było. Zażywam tylko suszone osobniki. Pozdrawiam
Czyżby – Wyszedłzdomu do domu Pana?
Wszystko jest okej 🙂 Dziękuję za troskę 🙂
Ten artykuł zasługuje na pozew sądowy za wprowadzanie ludzi w błąd i narażanie ich na utratę życia i zdrowia. Treści prezentowane tutaj nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i medycyną
Bardzo mi przykro, że rzucasz takie osądy. Niestety ale w tekście nikt nikogo nie namawia na spożywanie muchomora czerwonego, a fakt, że brakuje wypadków śmiertelnych po jego spożyciu to FAKT! Niestety autor nie może wciąć odpowiedzialności za to, że ktoś zamiast muchomora czerwonego zje muchomora plamistego czy sromotnikowego i zrobi sobie krzywdę. Za pewne też jedna osoba na 10 milionów po spożyciu tego grzyba będzie miała jakieś dolegliwości – podobnie jest ze wszystkim w tym świecie. Jeśli 10 milionów osób zje po 2 kostki czekolady z orzechami kilka umrze. Takich przypadków jest wiele, stąd producenci się przed tym chronią. Rocznie umierają miliony osób po spożywaniu alkoholu, paleniu papierosów, czy jedzeniu śmieci z marketów i fastfoodów – MILIONY OSÓB! I nikogo to nie obchodzi! Tu się proszę zastanowić nad sensem Pana oskarżenia. A o badaniach medycznych na tych grzybach może Pan poczytać w internecie. Zachęcam. Pozdrawiam. Bez obrazy ..
Wymiana wątroby.
To chyba zjadł muchomora sromotnikowego?!
wcinam muchomorki suszone z zona od 2 tygodni codziennie rano kapelusik w poludnie kapelusik i wieczorem suszone lezakowane 3miesiace nie szkodza….. jak sie schrupie wieksza ilosc niz podalem tak x2 albo x3 mrowia palce widzenie sie zmienia lekka faza,do opanowania , fajnie sie spi po tym mialem klopoty teraz juz nie.