W 1909 roku właściciele hotelu Weidmannsheil wybudowali w Karpaczu tor bobslejowy, jako pierwszy w mieście pod Śnieżką i drugi w regionie. Nazwano go Bobsleigh – Rennbahn „Kronprinz”. Gdy w 1925 roku w Karpaczu wybudowano nowy tor, który istnieje do dzisiaj, znaczenie tego starego spadło. Po 2. wojnie światowej powoli o nim zapominano, choć wykorzystywany był jeszcze do lat 80-tych przez młodzież ze tutejszej szkoły sportowej. Ale później nie przestał istnieć – w terenie wciąż możemy odnaleźć „rynnę” którą niegdyś pędziły bobsleje. Z 1,5 km toru zachowało się więcej niż połowa, chociaż w między czasie teren w tym obszarze uległ sporym modyfikacjom – powstały nowe obiekty, drogi asfaltowe, drogi leśne. Zapraszam na spacer po resztkach historycznego toru.
BOBSLEJE TO PRZYSZŁOŚĆ
To jedna najstarszych dyscyplin w jakich rywalizują sportowcy podczas igrzysk olimpijskich. oczywiście te współczesne są zupełnie inne niż te z końca XIX wieku, gdy ta dyscyplina sportu się narodziła. A miało to miejsce w Szwajcarii, gdzie pierwsze zawody odbyły się w 1893 roku na tymczasowym torze. Natomiast pierwszy tor wybudowany już nie ze śniegu a poprzez usypanie odpowiednio wyprofilowanej rynny powstał w 1903 roku w St. Moritz w Szwajcarii. Warto również dodać, że bobsleje wyewoluowały poprzez złączenie dwóch par sanek, na których to ścigano się już wcześniej i było to w latach 80-tych XIX wieku.
Pierwszy tor w regionie powstał w Szklarskiej Porębie w 1907 roku, ten w Karpaczu był więc drugim z kolei – w 1909 roku. Tym samym odpowiednio 4 oraz 6 lat po tym jak powstał pierwszy na świecie, więc bardzo wcześnie Karpacz przejął zachodnie upodobania do ścigania tego typu „sankami”.
Skąd w ogóle taki pomysł? Podejrzewam, że powody mogły być dwa. Pierwszy to aspekt sportowy, chęć treningu, ścigania się, potrzeba adrenaliny itd Drugi bardziej prozaiczny – pobudki ekonomiczne. Karpacz już od niemal wieku przeżywał ogromny rozkwit turystyki, a na początku XX wieku stała ona tutaj na ogromnym poziomie. Każdego roku odwiedzały tą miejscowość setki tysięcy turystów. Posiadanie w swojej ofercie własnego toru saneczkowo-bobslejowego to z pewnością duży atut i można było na tym dobrze zarobić.
To była świetna rozrywka a jednocześnie rywalizacja sportowa. Kibice nie dość, że mięli widowisko to jeszcze mogli obstawiać zwycięzców, a Ci z kolei wygrywali pieniądze. Nie wiem czy tak było również w Karpaczu, ale tak wyglądało to w wielu niemieckich, szwajcarskich czy austriackich kurortach zimowych w tym czasie. W pewien sposób bobsleje były sportem elitarnym, do czasu.
Hotel Weidmannsheil to obecnie budynek Dolnośląskiego Zespołu Szkół w Karpaczu (Szkoła Mistrzostwa Sportowego). To spory obiekt, który na początku XX wieku musiał posiadać równie sporą renomę. Wypatrzycie go na pocztówce poniżej.
W środku znajduje się przestrzenna aula, która wówczas przedstawiała się następująco:
A tak wygląda ten budynek dzisiaj:
Ale wróćmy do bobslejów.
Tym samym, już pod koniec pierwszej dekady XX wieku, w Karpaczu powstał tor bobslejowy, z którego mogli korzystać goście hotelu ale również inni przyjeżdżający do Karpacza w tym również drużyny sportowe.
Tor miał 1510 metrów długości, a rozpoczynał się poniżej dzisiejszego Rozdroża Łomnickiego, praktycznie na dzisiejszej ul. olimpijskiej, 30 metrów poniżej nowej „goprówki”, która niebawem zostanie oddana do użytku.
Jest nawet znaczony na starych planach miasta Karpacz z 2. dekady XX wieku.
Na tej samej mapie możecie również zobaczyć skocznię Schneekoppenschanze z 1912 roku, która co prawda do naszych czasów nie przetrwała, ale tuż przy niej w 1945 roku pod okiem „Dziadka” Marusarza wybudowano skocznię Orlinek. Możecie również zauważyć napis wieszczący nazwę hotelu „Dreyhaupts”, który znajdował się nieopodal. Obiekt przetrwał do dziś, i co więcej nawet sam napis, który znajdował się na budynku jest do dziś widoczny. To oczywiście wielki, drewniany obiekt znajdujący się przy przystanku 'Biały Jar”.
Pomiędzy startem a metą pokonywał 165 metrów wysokości.
Tor bobslejowy powstał przez utworzenie rynny zjazdowej czyli przez wykopanie szerokiego rowu i zdeponowanie materiału na jego obrzeżach tak by powstały wały. Zakręty za pewne były wzmocnione konstrukcjami z drewna. natomiast sam tor był wyścielony czarną gumą, i co ciekawe, do dziś można jej fragmenty jeszcze odnaleźć w lesie na tym odcinku toru. Zachowany odcinek kończy się przy ulicy, której powstanie było równoznaczne ze zrównaniem z ziemią dalszego przebiegu toru. Ale nie całego …
To najlepiej zachowany odcinek! prawie połowa oryginalnego toru! Pięknie go widać na mapach rzeźby terenu.
W 1909 roku pomiędzy startem a metą było połączenie telefoniczne, w końcu to 1,5 km i trzeba było przekazywać komunikaty dla kolejnych drużyn i użytkowników co by nie spowodować katastrofy.
MAPA
Zarysowałem przybliżony przebieg starego toru na współczesnej mapie (kolor pomarańczowy).
SKĄD TAKA NAZWA?
Nie wiem! Ale spróbuję dotrzeć chociaż w pobliże prawdy. Termin „kronprinz” (ang. Crown Prince) oznaczał następcę trony w niektórych królestwach czy monarchiach. Po polsku to „książę koronny„, ale u nas takiego tytułu nie używano – następcą tronu był królewicz. W powstałych w 2. połowie XIX wieku Niemczech używano tytułu kronprinz. Gdy powstawał tor w Krummhübel (obecnie Karpacz) w Cesarstwie Niemieckim „kronprinzem” był Wilhelm Hohenzollern. Możliwe, że nazwanie toru w ten sposób było formą oddania hołdu w jego stronę. Możliwe jednak, że to tylko nazwa, za którą nie ma „agitacji politycznej” w postaci uwielbienia księcia koronnego ówczesnej rodziny panującej. Obydwie możliwości są prawdopodobne. Co do pierwszej – znamy przecież mnóstwo przykładów uwielbienia w Prusach (i późniejszych Niemczech) monarchów i ich rodzin np całe mnóstwo pomników Bismarcka, pomniki królów z rodziny Hohenzollernów czy później nadawanie nazw wszystkiemu dookoła nazwiskiem naczelnego wodza kraju Adolfa Hitlera. W tym przypadku mogło być podobnie. Ale znamy również nazwy obiektów, które posiadają nazwy „Cesarz”, „Generał” 'Książę”.
ZJAZDY
Niewiele niestety udało mi się odnaleźć a propos samego wykorzystania toru. Wiadomo, że na start bobsleje oraz ich drużyny były wyciągane za pomocą koni. W hotelu można było wypożyczyć sanki oraz bobsleje. Poniżej zamieszczam reklamę toru powstałą w roku jego wybudowania:
Odbywało się na nim również zawody, na których pojawiali się liczni kibice Ale niestety nie odkryłem jakiej rangi to były zawody. Poniżej zdjęcie, na którym widać zawody odbywające się na torze Kronprinz.
Widać na nim, że panuje tam niezły chaos. Obok zjeżdżających bobslejów widać na torze również ludzi, którzy ze względów bezpieczeństwa nie powinno tam być :p
DALSZA CZĘŚĆ TORU
Po pokonaniu opisanego wyżej leśnego odcinka, tor kończy się na ul. olimpijskiej, około 400 metrów poniżej skoczni Orlinek. Tutaj jego przebiegu nie da się już odtworzyć, ale „rynnę” można odnaleźć między drzewami, w lesie, po drugie stronie drogi. W przeszłości fragment toru musiał się pokrywać z przebiegiem dzisiejszej ulicy. olimpijskiej, na odcinku około 10-20 metrów po czym skręcał w prawo (obecnie ul. olimpijska również skręca w prawo, ale dopiero 20 metrów dalej).
W lesie, za murkiem oddzielającym go od parkingu, znów pojawia się znajoma rynna, ale po około 40 metrach znowu znika przy jednym z obiektów noclegowych.
Kilkanaście metrów za obiektem znów się pojawia. Ale tutaj znów szybko znika, w dodatku do „toru” dochodzi kolejna rynna, która w tym miejscu może mylić a nawet każe sądzić, że tor mógł mieć inny przebieg. Przebieg, który opisuję, w tym miejscu wpada praktycznie w spore wyrobisko.
Ale na starych mapach, gdzie jest już zaznaczony tor nie widać tego wyrobiska, więc wszystko wskazuje na to, że tor mógł przechodzić krawędzią obecnego wyrobiska i skręcić w lewo, w kierunku lodowiska. Po zetknięciu ze skrzyżowaniem ulic świerkowej i olimpijskiej przebiegu toru znów nie da się odtworzyć. Wg starych planów przecinał obecną ulicę świerkową, następnie ulicę gimnazjalną i przy lodowisku odbijał lekko w prawo. To był ostatni zakręt na tym torze. Dalej przebieg toru, po około 50 metrach, pokrywał się z obecnym przebiegiem ul. Słowackiego. obecnie to chodnik spacerowy, gdzie zabroniony jest ruch pojazdami o napędzie mechanicznym. Schodząc w dół ul. Słowackiego, po wspomnianych 50 metrach widać, że droga prowadzi „wąwozem” – to właśnie ostatnie zachowany fragment dawnego toru.
W przeszłości tor kończył się zaraz za skrzyżowaniem obecnych ulic Słowackiego i Armii Krajowej.
Podejrzewam, że mógł on jeszcze zakręcać w prawą stronę, w kierunku hotelu Weidmannsheil czyli dzisiejszej szkoły średniej. Wtedy tor delikatnie wspinałby się pod górę co by pozwoliło wytracić prędkość rozpędzonym bobslejom. Na tym odcinku mogło w sumie już nie być żadnych nasypów ziemnych tylko wolna, szersza przestrzeń – to by starczyło by boby mogły zwalniać. To by wyjaśniało dlaczego tego ostatniego fragmentu nie ma zaznaczonego na mapie z 2 dekady XX wieku, a dodatkowo, gdyby tak było bobsleje podjeżdżały by bliżej hotelu do którego należał tor.
ZMIERZCH TORU
Niewiele wiadomo o tym, kiedy z toru przestano korzystać. Z pewnością istotnym czynnikiem była budowa nowego toru w w Karpaczu w 1925 roku oraz budowana kolejnego z nich w Szklarskiej Porębie w tym samym niemal czasie. Obydwa te tory były nowocześniejsze a w ich projektowaniu brali udział nawet naukowcy, którzy wyliczali poszczególne profile zakrętów itd Obydwa były wzorowane na torze bobslejowym ze szwajcarskiego Sankt Moritz. Na tym ze Szklarskiej poręby w 1933 roku odbyły się nawet mistrzostwa świata. Tak widzimy, że jeśli chodzi o sport wyczynowy, to Kronprinz został w tyle. Pewnie po 1925 wykorzystywany był jeszcze przez turystów, może również na nim trenowano, ale jego znaczenie zmalało. Po wojnie zdecydowanie ważniejszym w mieście był nowy tor, ale na tym trenowała młodzież z tutejszej szkoły sportowej. To właśnie z tego okresu pochodzi wspomniana czarna guma. Trenowano tu jeszcze na początku lat 80-tych XX wieku. Gdzieś zasłyszałem, że nazywano go „Dzikim Torem„.
Możliwe, że wraz ze wraz z rozwojem dyscypliny tor okazał się zbyt niebezpieczny i dlatego zaniechano jego użytkowania. Warto w tym momencie dodać, że ten niezwykły, jeden z najlepszych torów bobslejowych w całych Niemczech – mowa o tym w Szklarskiej Porębie – zakończył swój żywot poniekąd właśnie z takich powodów! było na nim zbyt dużo wypadków, był zbyt niebezpieczny.
ZJAZDY LATEM? BEZ ŚNIEGU!
Zasłyszałem od byłej uczennicy szkoły sportowej w Karpaczu (pozdrowienia Olga), że właśnie na tym torze było jej dane jeszcze zjeżdżać. Dowiedziałem się, że trenowali na tym również w … sezonie ciepłym! To właśnie treningi letnie były powodem zainstalowania gumy, której resztki można do dziś znaleźć w tym miejscu. Ale nie wiem na czym zjeżdżano. Muszę dopytać. Musiały to być sanki na jakichś kółkach!