O kowarskich sztolniach, szybach i kopalniach wspominałem już przy okazji opisywania Sztolni „Vulkan”. Dziś chciałbym przedstawić Wam lokację o wiele bardziej rozbudowaną i z pewnością o wiele ciekawszą.
O innych kowarskich sztolniach pisaliśmy już tutaj:
Schodzimy pod Kowary – Sztolnia Vulkan w Kowarach Górnych
Spacer po niej trwa dwie godziny, jeśli oczywiście chce się poszperać tu i ówdzie i przeczołgać w te i we wte 😉 Słowo „spacer” nie powinno być tu jednak traktowane dosłownie, zaraz dowiecie się dlaczego.
Trochę historii
Kopalnia posiada łącznie prawie … (uwaga) … 100 km korytarzy/wyrobisk poziomych.
Ci bardziej spostrzegawczy i posiadający trochę wiedzy o minerałach i geologii mogą doszukać się rudy eksploatowanego tu żelaza czyli hematytu. Piękne są również, odsłonięte na ścianach i sufitach, różowe granity karkonoskie.
Jest bardzo rozległa, a sumę korytarzy, którymi można chodzić, albo które są zalane można mierzyć w kilometrach (mowa tylko o poziomie zero) gdyż łączna suma korytarzy wynosi tu prawie 2 km :p. Niestety nie udało mi się spenetrować jej w całości, moją przygodę z nią musiałem przerwać na odcinku gdzie konieczne już było użycie transportu wodnego do poruszania się po sztolni. Poziom wody zagrażał bezpieczeństwu i gdy woda zaczęła wlewać mi się do gumowanych spodniobutów sięgających aż po szyję, zdecydowałem się przestać eksplorację i zachować … życie 🙂 Może któregoś dnia …
Wejście do niej znajduje się niedaleko głównej ulicy prowadzącej do komercyjnych „Kowarskich Kopalni”. Oznaczyłem je czerwonym trójkątem na mapie.Aby je odnaleźć trzeba przejść przez podwórko ostatnich zabudowań na ulicy Wiejskiej, jeszcze przed przystankiem autobusowym, i skierować się w górę wzgórza, wejście znajduje się około 100 metrów od asfaltu.Wejście, pełni również rolą śmietniska. Lokalni recyklingersi porzucili tu trochę niepotrzebnych już resztek z okablowań. Ale … wejdźmy już może do środka.
Zima była dość sucha, nie było roztopów (bo nie miało co topnieć) dlatego poziom w sztolni jest niewysoki. Mimo opadów deszczu w ostatnim czasie, w najgłębszych miejscach to około metr wody. Jeszcze w marcu nie przekraczał on poziomu 50 cm.
Główny korytarz prowadzi nas w głębsze rejony sztolni, boczne odnogi z lewej strony pozwalają spenetrować kilka krótszych korytarzy i „sal”, z których również możemy przedostać się do dalszej części sztolni. W jednej z nich znajdował się kiedyś skład materiałów wybuchowych.
Najdłuższy z korytarzy, do którego dostaniemy się przeciskając się kilkukrotnie przez wąskie przejścia, ma ponad 700 metrów długości. W większości jest suchy, z początku jedynie zalany jest wodą. Spotkamy tu chaotyczny skład podkładów kolejowych, które gniją w wodzie i utrudniają przejście. Kiedyś urobek wywożony był na zewnątrz wagonikami, po których niestety nie znajdziemy już śladu … w tej sztolni. W komercyjnych kopalniach lokalizowanych w jeszcze wyższej części Kowar można takowe podziwiać. Warto odwiedzić i je.
Na samym końcu tego korytarza znajduje się kawałek przysypanych urobkiem stalowych szyn.
Wszędzie pełno haków i reszek drewnianych podpór zamocowanych do ścian. W „podłodze” widać poprzeczne rowki po usuniętych już podkładach kolejkowych.Na hakach wiszą przeróżne przedmioty: stary, zardzewiały lejek; metalowe klamry, albo ….. garderoba w postaci skarpet i spodni dresowych (wyżej) 😀
Główny korytarz kończy się … po prostu się kończy i trzeba zawrócić :p A tak na serio to kończy się przodkiem, tak przyjęło się nazywać końce korytarzy
Na rozwidleniu można jeszcze skręcić w lewo, ale to tam po przeczołganiu się na odcinku o długości ponad 100 metrów docieramy do miejsca w którym woda jest zbyt głęboka. Widać stamtąd dokąd wiedzie korytarz, widać również, rozwidlenie gdzie korytarz rozdziela się. W dalszej części sztolni głównej, której już nie zobaczyłem istnieją kolejne korytarze, kilkusetmetrowe, również większa niż poprzednie sale maszynownia.
Z tej części można przedostać się do sztolni Jedlica, której wylot znajdował się tuż przy rzece, ale już jest niedostępny. Znajduje się tam również najbardziej niebezpieczna część – niewidoczny w głębokiej wodzie wylot szybu, do którego można po prostu wpaść i już … nie wyjść :/
Zaledwie pierwsze 100 metrów sztolni jest zabezpieczone: zabetonowane i murowane, dalsza część sztolni już nie jest niczym zabezpieczona, a materiał skalny, który tworzy ściany i sufit ulega erozji. Zamarza i rozmarza, co powoduje pękanie, którego efektem może (a w zasadzie musi) być kruszenie tych skał. Nie muszę chyba tłumaczyć na czym polega ryzyko podziemnych włóczęg tej lokacji.
Trochę historii
Sztolnie to tylko bardzo skromny i ubogi fragment kopalni, który prężnie pracowała w tym miejscu przez całe dziesiątki lat. Poziomów wydobywczych było bardzo wiele, najgłębszy sięgał aż 575 metrów w głąb ziemi.
Po drugiej wojnie światowej Rosjanie szukali i wydobywali tutaj rudę uranową. Trwało to raptem aż do 1954, później przekazali kopalnię Polakom. Wznowiono wydobywania rudy żelaza, ale napotykano również na rudy uranu, którymi, rzecz jasna, nie gardzono. Z dokumentacji kopalni wynika, że od zakończenia II wojny światowej aż do 1962, kiedy to kopalnie postanowiono zamknąć, wydobyto niecałe 95 ton czystego uranu.
NASZA OCENA ATRAKCYJNOŚCI OBIEKTU: 6/10
P. S. Na koniec … obuwie eksploracyjne mojego towarzysza! 😀
P. S. 2. Jeśli traficie w te miejsce bądźcie ostrożni! Zostawcie komuś z zewnątrz namiary i informacje, a najlepiej zostawcie kogoś na zewnątrz. Szansa, że ktoś Wam pomoże w „razie wu” jest niewielka, ale jednak jest! w najgorszym wypadku ostatnie chwile przyjdzie Wam przeżyć … z nadzieją na ratunek. Lepszy rydz niż nic! I niech to będzie ostrzeżeniem.