Kopa to szczyt wszystkim znany! Zapewne jest drugim najczęściej odwiedzanym, zaraz po Śnieżce, w Karkonoszach, ponieważ to na jego zboczach znajduje się wyciąg krzesełkowy, którym każdego roku setki tysięcy osób wjeżdża na grzbiet by dalej kontynuować swoją wędrówkę na najwyższą górę Sudetów. Ale szczyt ten kryje wiele tajemnic z dawnych czasów, czasów poprzednich, niemieckojęzycznych właścicieli tych terenów. Oprócz starych szlaków, kamieni z wyrytymi znakami i podpisami, wysoko w lesie znajduje się przewrócony pomnik. Dlaczego postawiono tu pomnik? Co się wydarzyło w tym miejscu? O tym w dzisiejszym artykule …

KOPA KARPACZ

Jadąc wyciągiem kanapowym na Kopę, po pokonaniu około 4/5 trasy „przelatuje się” nad wąską i ledwo widoczną ścieżyną trawersującą zbocze szczytu. Wiedzie ona pod wyciągiem i wchodzi w las po prawej stronie przecinki, którą właśnie wiedzie wyciąg. Niełatwo ją dostrzec ale jest to możliwe. Ścieżka od wielu dekad nie spełnia już swojej funkcji ale nie jest do końca zapomniana! Otóż pamiętają o niej … dzikie zwierzęta tj sarny i jelenie, które utrzymują jej przebieg na tym odcinku. To mądre zwierzęta i nie przemieszczają się w trudnym terenie jak popadnie, na ślepo ale wytyczają swoje szlaki tak aby pokonywać drogę w miarę najłatwiejszym terenie.

This slideshow requires JavaScript.

ZAPOMNIANY SZLAK MYŚLIWSKI

Szlak, o którym mowa, w przeszłości miał swoją nazwę – Pirschweg, którą można by przetłumaczyć na „Myśliwską Ścieżkę„.  Podążając nią w kierunku zachodnim można było nią dotrzeć do Złotego Potoku poniżej Białego Jaru (gdzie miała miejsca słynna zimowa katastrofa wywołana lawiną) i dalej do Strzechy Akademickiej. Idąc z kolei na wschód, ścieżka przechodziła poniżej samego szczytu Kopy i schodziła po jej wschodnich zboczach aż do okolic dzisiejszego schroniska „Nad Łomniczką”(nieco powyżej). W II połowie XIX wieku tego obiektu jeszcze nie było, ale znajdowała się tam „Chatka Myśliwska” podpisana na mapie z 1885 jako „Jagdhütte„.  Obiekt ten zniknie z map za około pół wieku (ale na poniżej zamieszczonej zobaczycie go całkiem po lewej stronie).


Na wyżej zamieszczonej mapie podpisałem kilka obiektów oraz naniosłem przybliżony przebieg obecnego wyciągu na Kopę. Wykropkowałem ścieżkę prowadzącą od okolic wspomnianej Chatki Myśliwskiej w dolinie Łomniczki, natomiast przerywanymi liniami zaznaczyłem przebieg już nieco solidniej przygotowanego szlaku – w wielu miejscach wyłożonego sporej wielkości kamiennymi blokami co było typowe dla wyżej położonych szlaków w Karkonoszach czy Górach Izerskich w II połowie XIX wieku.  Korzystając najpierw z wąskiej ścieżki a później w okolicach dzisiejszej trasy zjazdowej koloru czarnego (stok Liczyrzepa) przechodząc w już ten solidniej wykonany kamienny szlak, można było dotrzeć do ówczesnej Budy Hampla (niem. Hampelbaude).

Dlaczego piszę akurat o tej trasie? Niebawem połączymy kropki …

TEGO JUŻ NIE DA SIĘ ZOBACZYĆ

Jak się dobrze przypatrzyliście starym mapom to z pewnością dostrzegliście na niej, tuż przy omawianych ścieżkach i szlakach na zboczach Kopy, grafikę pomnika oraz podpis w języku niemieckim „Denkmal” (pol. pomnik). Znajduje się już całkiem wysoko, bo wg mapy na 1223 m n.p.m.


To teren przez który obecnie nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny więc jest całkowicie niedostępny dla ludzi. Niewykorzystywany przez kilkadziesiąt lat szlak prowadzący z Białego Jaru z pewnością został połknięty przez Naturę. Jedyne osoby, które mogą się tam dostać to pracownicy Karkonoskiego Parku Narodowego albo osoby prowadzące badania naukowe, które otrzymały stosowne zezwolenie od parku na takie działanie. Tylko czy kogoś z nich w ogóle obchodzi obecnie jakiś pomnik? Czyj pomnik?

I tu musimy się cofnąć w czasie o  niespełna 150 lat!

WILHELM FREY

Był łowczym u hrabiego Leopolda Schaffgotscha. Pochodził ze Szklarskiej Poręby gdzie jego ojciec również był łowczym (leśnikiem) u hrabiego. Rodzina cieszyła się szacunkiem i posiadała znajomości, stąd też Wilhelma ojcem chrzestnym był Franz Pohl, właściciel i założyciel schroniska Josephinenhütte.

Poniżej Wilhelm Frey z rodziną (źródło: https://theodorfontane.de/2020/06/09/der-letzte-foerstermord-im-riesengebirge-an-wilhelm-frey-im-jahre-1877/)


Pewnego lipcowego dnia (sobota) roku 1877 wyszedł do pracy. Przeszedł  przez Polanę, dotarł do Budy Hampla (obecna Strzecha Akademicka) gdzie wypił szklankę piwa, przeszedł przez Biały Jar i dalej przemierzał wspomnianą Myśliwską Ścieżkę. Na niej spotkał kłusownika. Ten otworzył ogień z dubeltówki w kierunku Freya, niestety celnie, z bliskiej odległości. Wilhelm próbował opatrzyć największą z ran a później wyciągnął jeszcze swój myśliwski notatnik i napisał w nim ostatnie słowa swojego życia. Prosił w nich „Grafa” o utrzymanie jego żony i dzieci (miał ich czworo), prosił Boga o przebaczenie zabójcy i przyjęcie go do siebie. Opisał pokrótce spotkanie z napastnikiem przytaczając, że posiadał sztuczną brodę i był zakapturzony. Z żalem żegnał się z życiem. Krzyczał na pomoc, ale nikt go nie słyszał. Umarł, rozległe rany (było ich aż 13, miał strzaskane obie kości udowe) uśmierciły go niedługo potem. Jego zwłoki odnaleziono dopiero 6 dni później – 27.07.1877 roku, dokonał tego przewodnik z Karpacza.

Podczas śledztwa, które finalnie nie doprowadzi do odnalezienia mordercy, znajdą się osoby, które słyszały strzelaninę w górach. Jedna osoba nawet słyszała krzyki, ale nie była tego pewna.

Zabójstwo szanowanego łowczego-leśnika odbiło się głośnym echem w miejscowości. Początkowo twierdzono, że został zabity bo podobno widział jak ktoś z rodziny hrabiego ukradł mu 50 tysięcy marek. Później obalono tą historię dowodami.

Pogrzeb odbył się cztery dni po odnalezieniu zwłok, na cmentarzu katolickim w pobliskim Miłkowie (ówczesnym Arnsdorf). Byli na nim obecni liczni gości pogrzebowi z hrabią Schaffgotsch’em na czele. Panował wówczas taki zwyczaj, że zamordowanym na trumnie ustawiano wielki kamień (w tym przypadku granitowy, ważący ok 100 kilogramów), tak aby jego dusza mogła zaznać spokoju, nie powracała do świata żywych w poszukiwaniu zemsty.  Co ciekawe kamień Wilhelma Freya  został w 1909 roku wykorzystany jako kamień węgielny pod budowę kościoła katolickiego. Natomiast co do grobu Wilhelma w Miłkowie, to już na próżno go szukać. W późniejszym czasie został on ponownie wykorzystany przez zmarłego, lokalnego nauczyciela. 5 lat przed budową kościoła, w 1904 roku, pochowano tu Bruno Eberhardta. Próbowałem odnaleźć ten grób na cmentarzu przy kościele katolickim w Miłkowie ale bezskutecznie. Niemieckich grobów jest tam raptem kilka. Ale przy murach można zobaczyć kilka wielkich granitowych krzyży oraz „pomników” o innym kształcie. Czyżby, któryś z nich w przeszłości strzegł duszy innego zamordowanego?.

POMNIK – DENKMAL

Po strasznym morderstwie hrabiowskiemu łowczemu postawiono pomnik w miejscu w którym został zamordowany, czyli wysoko w górach, na zboczach Kopy, przy Myśliwskiej Ścieżce. Stąd zaznaczany jest na starych mapach (czasami podpisany jako Denkmal, czasami bardziej szczegółowo jako „Denkmal Förster Frey”).


Na współczesnych mapach już nie jest zaznaczony. ALE POMNIK NIE ZNIKNĄŁ! Jeszcze kilka lat temu przynajmniej znajdował się na swoim miejscu! Co prawda przewrócony i w dwóch fragmentach ale był! Za sprawą szczęśliwego zbiegu okoliczności udało mi się uzyskać kilka zdjęć od osoby upoważnionej w przeszłości do przebywania w tym miejscu.


Cokół pomnika stoi na swoim miejscu ale sam pomnik na skutek przewrócenia leży trochę dalej – około 20 metrów poniżej (to znaczny dystans jak na naturalne przewrócenie?).


To sporej wielkości (na oko 1,5 metra wysokości) blok granitowy do którego przytwierdzona była tablica. Niestety po niej już nie ma śladu. Ale „mój informator”, widział jeszcze wspomnianą tablicę (w czasach gdy ja się dopiero rodziłem) i miała być ona z czarnego marmuru.

Znajdował się na niej taki napis:
Graf Schaffgotsch’schen
Förster Wilhelm Frey – Kameraden.
Ermordet durch einen wilddieb den 21.07.1877

Tłumacząc na nasz język to mniej więcej: „Leśnikowi Grafa Schaffgotscha Wilhelmowi Freyowi – Koledzy. Zamordowany przez kłusownika 21.07.1877”

Już w latach 90-tych marmurowa tablica była w kawałkach aż w końcu przepadła. Podobno nieco później jej drobne fragmenty walały się po lesie.


Ale to nie koniec historii! Ma ona swoją współczesną kontynuację.

KTO ZABIŁ FREYA?

Jak już wspomniałem wcześniej – nie ustalona. Przesłuchiwani kłusownicy nie pisnęli słowem, ludzie bali się zbyt wiele mówić (biorąc pod uwagę to co stało się z Freyem, wcale się im nie dziwię). Ale podejrzenia były względem kłusownika z Płóczek (najniżej położona dzielnica Karpacza). Historia wspomina również fakt, ze któryś z podejrzewanych kłusowników wyjechał do Ameryki, co można odbierać jako przyznanie się do winy (ale nie do końca gdyż dowodów brak).

ZAGRANICZNA INICJATYWA

W 2001 do ruin pomnika wybrali się Czesi z historyczno-krajoznawczego stowarzyszenia „Patron” (bodaj przy wsparcia osoby z Polski, chyba z Muzeum Karkonoskiego). Udało im się go odnaleźć a o całej akcji powstała krótka publikacja, którą w 2019 roku przetłumaczono na język niemiecki. Możecie ją znaleźć tutaj (jest po czesku i niemiecku): https://jbc.jelenia-gora.pl/dlibra/publication/40459/edition/36696/content

Tłumaczenia dokonał niemiecki hydrotechnik Ullrich Junker, który od lat specjalizuje się w tłumaczeniu starych niemieckich tekstów pisanych gotykiem. Dla polskiej strony Sudetów Zachodnich zrobił niesamowicie wiele – przetłumaczył ogromne ilości treści dotychczas nieprzetłumaczonych m. in. kroniki miasta Jelenia Góra autorstwa XVII-wiecznego kronikarza Davida Zellera. Ojciec Junkera mieszkał przed wojną w Sobieszowie (obecnie dzielnica Jeleniej Góry).

Ale Junker chciał zdecydowanie więcej względem zapomnianego pomnika! Dlaczego? Jeśli dobrze połączyłem kropki (i przetłumaczyłem różne teksty) jest on potomkiem rodziny zamordowanego. Jego babcia była wnuczką Wilhelma Freya czyli Junker jest praprawnukiem upamiętnionego pomnikiem łowczego. Pracuję nad tym zagadnieniem już od jakiegoś czasu z przerwami, więc dokładnie nie pamiętam gdzie, ale wyczytałem, że Junker przyrzekł sobie (albo babci), że pomnik przywróci do łask.

Prowadził w tym celu rozmowy z władzami Karkonoskiego Parku Narodowego ale o żadnym naprawieniu pomnika nie mogło być mowy – to park narodowy, ścisła ochrony przyrody, poza szlakiem, w trudnym terenie  – WYKLUCZONE! Ale na tym nie poprzestał i udało się dokonać upamiętnienia Freya w 2021 roku w Karpaczu.

TABLICA W KARPACZU

W 2021 roku (4. października) w Karpaczu, przy Centrum Edukacyjnym Karkonoskiego Parku Narodowego odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą zamordowanemu leśnikowi Freyowi. To nieprzypadkowe miejsce! W jego wyborze nie chodziło o to, że akurat Karkonoski Park Narodowy posiada pod swoją „opieką” ten budynek i teren do niego przylegający.


Obiekt ten to dawna leśniczówka Schaffgotsch’ów, w której mieszkał wówczas Wilhelm Frey z rodziną. Po śmierci Leopolda Schaffgotscha, dla którego pracował i mieszkał w Siedlęcinie (1873 roku) został przeprowadzony tutaj, do Wilczej Poręby.

Na kamieniu przed wejściem, Ullrich Junker, Marcin Wawrzyńczak (znany szerzej jako „Mars Wawrzyn”, autor, regionalista) oraz Dominik Staręga przymocowali tablicę dzień wcześniej. Natomiast na uroczystości jej odsłonięcia byli również przedstawiciele Karkonoskiego Parku Narodowego oraz turyści.

Ullrich Junker zatem dokonał swego, chociaż w innej formie niż pierwotnie zamierzał. Świetna Praca Panie Ullrich’u i „wielen dank” za nią.

ZAKOŃCZENIE

Dziwi mnie, że na terenie parku narodowego na terenie Polski istnieją obiekty (w tym przypadku pomnik) historyczne, o których nie pamiętamy. Może nie dotyczą Polaków ale tych ziem i ich mieszkańców. Ktoś zginał, ktoś włożył pracę w upamiętnienie tego tragiczne wydarzenia, ktoś postawił pomnik, ktoś o to dbał! Nie byli to naziści ani wyjęci spod prawa bandyci tylko zwykli, najnormalniejsi w świecie ludzie jak My. Nie świadczy to o nas najlepiej, że inicjatywę aby cokolwiek zrobić w sprawie zniszczonego i zapomnianego pomnika (z naszej winy) podjęli obcokrajowcy a nie my sami. Cieszy mnie natomiast, że jest sporo osób prywatnych, nie związanych w żaden sposób z administracją, które coraz częściej podejmują się takich działań! Historia tych ziem to wspólna historia ludzi przynależących do różnych etnosów kulturowych, narodów oraz państw.

A takich obiektów jest więcej, również w Karkonoskim Parku Narodowym. Ale o tym w przyszłości …

W LITERATURZE

Motyw tej zbrodni trafił do literatury światowej za sprawą Thodora Fontane, niemieckiego pisarza, który przyjeżdżając do Karpacza kilkukrotnie zainspirował się nią i zamieścił w powieści „Quitt”. Nie wszystko jednak w powieści pokrywa się z faktami.

PS. Poznając historię regionu, odkrywając przypadki morderstw w górach Sudetów Zachodnich dochodzę do wniosku, że przed wiekami zawód leśnika był niesamowicie niebezpiecznym zawodem – wszędzie zginął jakiś leśnik! Większość z nich padała ofiarą kłusowników.

About Author

Świat naokoło jest niewyobrażalnie ciekawy, a ciekawość nie ma końca! Dlatego wychodzę z domu codziennie, bo każdy jeden dzień można zamienić na wiele odkryć. Kolekcjonuję doznania, kolory, smaki, przygody i emocje. Od 2016 roku dzielę się tymi kolekcjami będąc przewodnikiem terenowym po Sudetach ...

Comments are closed.

WYSZEDŁ Z DOMU - WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE ®