Święty mikołaj to postać znana każdemu już od bardzo, ale to bardzo młodych lat. Wszedł do kultury masowej tak głęboko, że dziś ciężko wyobrazić sobie świat bez niego. Jego wizerunek już od połowy listopada aż do stycznia pojawia się w tysiącach miejsc, przeważnie związanych z handlem. To również najbardziej popularny, chrześcijański „święty”, który z roku na rok zwiększa swój zasięg. Ale skąd się wzięła ta postać? Czy istniał naprawdę? Kim był Święty Mikołaj? Skąd się wziął jego strój i poszczególne elementy zachowania tj. rozdawanie prezentów czy dostawanie się do domów przez komin? Jego cechy oraz zachowanie nie są przypadkowe! Żeby odpowiedzieć na wyżej postawione pytania trzeba udać się w co najmniej kilku kierunkach świata i przenieść w czasie o setki lat! Zróbmy to, chociaż nie będzie to łatwe …


UWAGA!

Materiał będzie bezpośredni! Autor nie ma na celu obrazy kogokolwiek i nikogo nie ocenia. Treść odnosi się do ludzi i faktów historycznych, interpretacji przeszłości itd. Starałem się go napisać najrzetelniej jak to tylko możliwe. Jeśli popełniłem błędy, proszę dać mi znać w wiadomości prywatnej lub w komentarzu, tak abym mógł je poprawić, a wartość artykułu mogła wzrosnąć. Dziękuję!

Zgodnie z obecnymi zasadami pisowni, postać roznoszącą prezenty będę opisywał korzystając z małych liter – czyli święty mikołaj. Natomiast opisując życie biskupa Miry, w tekście będzie pojawiał się zapis dużymi literami – Św. Mikołaj.


SPIS TREŚCI

1. JAK WIDZIMY ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA
2. ZMIENNY WIZERUNEK

3. BISKUP MIRY
4. AUTENTYCZNOŚĆ BISKUPA
5. TRANSFER DO POLSKI
6. ILE Z BISKUPA MIRY MA DZISIEJSZY ŚWIĘTY MIKOŁAJ?
7. PATRONAT
8. DWÓCH MIKOŁAJÓW!
9. MAPA JAKUBA MARTINA
10. ZMIANA ROLI
11. FINLANDIA
12. STARY-NOWY KULT
13. CISZA JAK MAKIEM ZASIAŁ
14. JAK WELES PRZEZ KOMIN
15. PRZESŁANIE
16. POST SCRIPTUM
17. BIBLIOGRAFIA


1. JAK WIDZIMY ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

Najprościej jak tylko się da …

To starszy mężczyzna, najczęściej z „brzuszkiem” i z konkretną białą (siwą) brodą, który 6. grudnia, a także w wielu rejonach świata podczas Świąt Bożego Narodzenia, rozdaje prezenty. Do mieszkań wchodzi najczęściej przez komin, a prezenty wręcza osobiście albo zostawia pod choinką lub w skarpecie zostawionej przy kominku. Ubrany jest w strój w którym dominują czerwień i biel i przemieszcza się najczęściej na saniach zaprzęgniętych za renifery, czasami pomagają mu elfy. Mieszka w fińskiej Laponii, chociaż część świata uważa, że na Biegunie Północnym. Warto w tym momencie dodać, że to aktualny wizerunek św. Mikołaja, który został mocno wypromowany przez media i kulturę masową czym wyparł z powszechnej świadomości tradycyjny wizerunek tego świętego.

Tradycyjny wizerunek?

Gdy ktoś zaczyna się zastanawiać kim był ten św. Mikołaj, czyli osoba uznana za „świętą” kryjąca się pod tym imieniem to liczne encyklopedie doprowadzą go do postaci znanej jako św. Mikołaj z Miry, który ponad półtora tysiąca lat temu był biskupem kościoła katolickiego.

2. ZMIENNY WIZERUNEK

Warto dodać, że w niektórych obszarach świata postać wyglądająca jak św. mikołaj jest nazywana odmiennie. W sumie nie chodzi tu wcale o świętego tylko o kogoś odpowiedzialnego za rozdawanie prezentów, a to jak się nazywa i kim był praktycznie nie gra już żadnej roli. W krajach północnej Europy (od Dani, przez m. in. Norwegię, Szwecję, Islandię czy Finlandię i Estonię) postać tą nazywa się korzystając ze słowa „Jul” (podobna pisownia w różnych wersjach językowych) oznaczającego w czasach przedchrześcijańskich święto przesilenia zimowego, a obecnie Boże Narodzenie. Duńczycy np. nazywają go „Julemanden” co oznacza w języku angielskim dokładnie „The Yule-Man” („The Christmas-man„) czyli po naszemu „Bożonarodzeniowy Człowiek” (ale w rzeczywistości nie ma tam narodzin żadnego Boga tylko święto astronomiczne – święto Yule). Anglicy używają określenia „Father Christmas” czyli „Bożonarodzeniowy Ojciec”, ale wraz z rozwojem kultury masowej coraz częściej synonimem tej nazwy jest „Santa Claus” lub jeszcze zwięźlej „Santa”. Nawet Chińczycy posiadają postać zbieżną wyglądem do naszego rozdawacza prezentów, ale nie ma on takiego imienia – nazywany jest Shèngdàn Lǎorén (圣诞老人) co oznacza „Świątecznego Dziadka” albo „Świątecznego Staruszka. Postać przeniknęła do tego kraju (o zupełnie odmiennej kulturze i religii niż „Stary Świat”) poprzez media i kulturę masową w XX wieku. Widać więc, że nazwa św. mikołaj i bezpośrednie powiązanie tej postaci z biskupem Miry występuje tylko na ograniczonym obszarze, głównie w Europie, oraz w Amerykach.

Angielski Christmas Father, ilustracja z 1849 roku

Przykładów odmiennego określania św. mikołaja można by tu podawać więcej. Długo by można też rozpisywać się na temat źródeł tej postaci, która dziś pełni funkcję św. mikołaja, w folklorze poszczególnych ludów. Znaleźlibyśmy tu mnóstwo rożnych postaci, które później ewoluowały w św. mikołaja z workiem prezentów.

Czy jego zachowanie i inne elementy takie jak atrybuty odpowiadają wspomnianej postaci? Widać już na pierwszy rzut oka, że jego postaci towarzyszą różne elementy zaczerpnięte z dawnego folkloru oraz mitologii. Gdy dokładnie przeanalizujemy sprawę okazuje się, że pochodzą one z zupełnie innej strony niż wspomniany biskup, a wszystko jest o wiele bardziej złożone niż się wydaje na pozór. I to niezmiernie ciekawe bo okazuje się, że ile co kraj to inny święty mikołaj z innymi korzeniami. Spróbujmy obiektywnie pochylić się nad tym tematem.

Tak więc ruszamy, ale nie do fińskiej Laponii, a najpierw do gorącej Turcji! Tak, właśnie tam! Ten Mikołaj, którego imię odziedziczył nasz dobrodziej i przyjaciel dzieci nie ma nic wspólnego z Laponią, natomiast owy biskup wiązany jest z Azją Mniejszą i terenami obecnej Turcji.

3. BISKUP Z MIRY

Encyklopedie powtarzają to samo, a mianowicie że urodził się około 270 roku naszej ery (w Patras, w Licji), a umarł 6. grudnia pomiędzy 345. a 352. rokiem, niektóre źródła wskazują jeszcze że był to rok 343 a czasami można odnaleźć nawet dzień urodzenia – 15. marca.  Część źródeł  dodaje, że te informacje są „wg legendy” lub „legendarnie„, ale nie wszystkie.  Jak to możliwe, że „wiadomo”, którego dnia umarł, ale nie wiadomo w którym roku się urodził i w którym roku zmarł? O tym w dalszych rozdziałach, bo jest to nieprzypadkowe, a umyślne działanie – efekt połączenia tego świętego z tradycjami już istniejącymi.

Większość swojego życia spędził w Mirze, która była jednym z najważniejszych miast w Licji, a później nawet stolicą całej prowincji rzymskiej, która obejmowała obok Licji również Pamfilię. W okresie życia biskupa cały obszar znajdował się pod panowaniem rzymskim. Licja była zatem bardzo ważnym miastem i ośrodkiem w swoich czasach, a warto dodać, że w V wieku została również stolicą eparchii czy centralnym ośrodkiem religijnym chrześcijaństwa obrządku bizantyjskiego. Piszę o tym, ponieważ mogło to mieć znaczenie już w wieku kolejnym gdy pojawiły się pierwsze wzmianki o tym biskupie.


W VI wieku powstało bowiem anonimowe opowiadanie „Praxis de Stratelatis” (pol. Oficerowie) w którym wymieniany jest „Biskup Mikołaj” ratujący życiu 6 żołnierzy cesarza. W kolejnym wieku było one popularne w kościołach greckich, łacińskich i syryjskich. W 565 roku zostaje spisany żywot innego Mikołaja, opiekującego się klasztorem „Syjon”. Można tam wyczytać, że owy opiekun (mnich) podczas pielgrzymki do Jerozolimy odwiedził Mirę i tam modlił się w bazylice, która była poświęcona już świętemu biskupowi Mikołajowi, który był męczennikiem. Nie ma tylko informacji dlaczego był męczennikiem, co się wydarzyło. Cenne są również zapiski słynnego historyka Prokopiusza z Cezarei, który w powstałym w latach 553-555 dziele „O budowlach” zanotował, że „cesarz Justynian wybudował w Konstantynopolu kościół pod wezwaniem świętych Priskosa i Mikołaja”. Brak jednak detali i nie wiadomo o którego Mikołaja chodzi. Nie znalazłem również informacji o tym jakoby istniał Priskos będący świętym w tamtym czasie (chociaż żył jeden – Priskos z Epiru – równolegle do czasu w którym hipotetycznie żył również Mikołaj z Miry. Był filozofem żyjącym daleko od Konstantynopola, w północno-zachodniej Grecji. Ale ciężko uznać, że to jego uważano za świętego skoro za życia go oskarżano o czary bo wyznawał filozofię neoplatońską która głosiła pogański politeizm). Przez 222 lata, pomiędzy rokiem 565 a 787 nie powstają żadne źródła pisane o św. Mikołaju z Miry. W tymże roku przyśnił się on jednemu z archidiakonów. Tzn sam archidiakon myślał, że ktoś inny mu się przyśnił ale ówczesny biskup Miry wiedział lepiej kto mu się przyśnił i zanotowano, że we śnie pojawił się Mikołaj z Miry.

W 1. połowie IX wieku pojawia się pierwszy żywot św. Mikołaja napisany przez mnicha Michała z Konstantynopola. I tu pojawia się już mnóstwo szczegółów, których brakowało dotychczas. To z tego żywota pochodzi większość informacji, które dziś stanowią „legendę” św. Mikołaja m.in. to, że urodził się w bogatej i pobożnej rodzinie jako jedyne dziecko; już jako młodzieniec wyrzekł się handlu, rozrywki, kobiet i polityki i był bardzo pobożny; po śmierci rodziców rozdał cały majątek biednym i potrzebującym, pomagał pokrzywdzonym; że jego życiu towarzyszyły różne cuda; został biskupem Miry ponieważ jako pierwszy wszedł rano do kościoła się pomodlić, a ustalono, że pierwsza osoba która tego dokona w tym dniu zostanie biskupem; tępił pogaństwo i doprowadził do zburzenia świątyni Artemidy; czynił różne cuda. Wkrótce po nim pojawia się kolejny żywot, który jest syntezą opowiadania z VI wieku oraz żywota mnicha Michała, z tymże sporo faktów i opowieści z życia Mikołaja zostało mocno rozbudowanych.

św. Mikołaj z Miry, przedstawienie ikonograficzne z XIII wieku

4. AUTENTYCZNOŚĆ BISKUPA

Pierwsze wzmianki o postaci Mikołaja z Miry pochodzą z VI wieku, czyli ponad 200 lat po jego śmierci. To spory okres czasu! W biografię (bardziej hagiografię) wpisuje mu się udział w najważniejszym wydarzeniu w historii religii chrześcijańskiej czyli w soborze nicejskim z 325 roku, kiedy to chrześcijaństwo stało się oficjalnie obowiązującą religią w całym Cesarstwie Rzymskim. Ale … kronikarze opisujący wydarzenia, które miały miejsce na tym soborze, nie wspominają o żadnym biskupie Mikołaju z Miry. Oczywiście, była tam ponad 220 biskupów, więc mógł im umknąć Mikołaj z Miry.

Pierwsza wzmianka o Mikołaju to opowieść „Oficerowie” z VI wieku, która opowiada o uratowaniu 6 żołnierzy, w tym 3 oficerów. Wymieniani są oni z imienia, podobnie jak wiele innych postaci w tym opowiadaniu – można więc uznać je za bardzo szczegółowe. Owych 3 oficerów cesarz Konstantyn skazał na śmierć za nadużycia, ale biskup Miry pojawił się we śnie zarówno cesarzowi jak i prefektowi Ablabiosowi i poświadczył o ich niewinności oraz wskazał prawdziwych winowajców i tym samym uratował im życie. Sam cesarz wysłał do Miry oficerów z „bogatymi darami”. W tym miejscu można stwierdzić, że Istnieje możliwość, że żył w przeszłości biskup, który uratował jakichś żołnierzy od kary śmierci. Ale wątek o objawieniu się we śnie i to aż dwóm osobom należy traktować jako wymysł autora. Takie szczegóły jak imiona oficerów w rzeczywistości mogły się zachować w jakichś zapiskach, którym nie dane było przetrwać do naszych czasów. Ale koniec tej opowieści o 'bogatych darach”, które przesłał do Miry sam cesarz przypomina trochę bajkowe „otrzymanie skrzyni pełnej skarbów” albo „ręki księżniczki i połowy królestwa”. Racjonalnie osądzając to dzieło ciężko odebrać zawarte w nim informacje jako prawdę historyczną, a wszystko wskazuje na to, że zostało wymyślone luba bardzo mocno ubarwione. Być może było inspirowane wydarzeniami z przeszłości lub nawet istniał jakiś poczciwy biskup Mikołaj w Mirze, ale dodatek o uczynionych przez niego cudach degraduje te dzieło do rangi fantastyki.  Warto też dodać w tym miejscu to, że te źródło jest kanwą „Żywotu Mikołaja” z IX wieku od których wszystko się zaczęło. To ono stanowi podwaliny pod późniejsze szlachetne cechy Mikołaja tj cudotwórstwo, sprawiedliwość i obdarowywanie. Warto więc samemu się tu dobrze zastanowić nad tym ile w tym opowiadaniu może być prawdy i co w nim jest prawdą.

Kolejne opowieści o św. Mikołaju z IX wieku zawierają opisy kolejnych cudów jakich dokonywał ten biskup m. in. pojawił się znikąd na tonącym statku (teleportacja), naprawił kadłub i zniknął ratując tym samym rybaków. W innym opowiadaniu również pojawił się na statku znikąd i sprawił, że ten zawitał do portu gdzie wyładował zboże, które uratowało głodujących mieszkańców Miry. Statek płynął do Konstantynopola, ale dzięki Mikołajowi odbił nieco z kursu, wyładował 100 korców zboża (ponad tonę) i dopiero ruszył dalej. Później okazało się, że za sprawą jakiejś cudownej mocy sprawczej zboża wcale nie ubyło i wszystko się zgadzało. Widzimy więc, że nasz biskup posiadał w nich cudowną moc teleportacji oraz moc uczynienia zasobów zboża niewyczerpywalnymi. To właśnie przez te cuda w późniejszych czasach św. Mikołaj stał się patronem rybaków.

W IX wieku powstaje kolejna bardzo ważna, możliwe, że najpopularniejsza, opowieść o życiu św. Mikołaja. Zanim jeszcze został biskupem dokonał pięknego czynu. Posiadał on sąsiada, który śmiał się z jego pobożności, nawet sam Bóg ukarał go utratą majątku. Miał on trzy córki, ale nie stać go było na posagi i tym samym wydanie za mąż przez co planował oddać je do domu publicznego na nierząd. Pewnego dnia Mikołaj potajemnie wrzucił przez okno do domu sąsiada sakiewkę ze złotem. Kiedy okazało się, że sąsiad przeznaczył ją na wydanie jednej z córek za mąż, powtórzył ten ruch jeszcze dwukrotnie i tym samym uratował trzy córki. Sąsiad za trzecim razem zaczaił się, żeby dowiedzieć się kto jest tym dobroczyńcą. Przyłapanemu Mikołajowi obiecał, że zatrzyma tą wiadomość dla siebie, ten nie chciał bowiem rozgłosu, chciał zachować swoją skromność i bezinteresowność. Jednak sąsiad nie dotrzymał sekretu i wieść poszła w świat. Sąsiad nawrócił się na wiarę chrześcijańską. Opowieść ta powstała już pół tysiąca lat po śmierci biskupa Miry Mikołaja, więc trzeba zastanowić się nad jej treścią. Biorąc pod uwagę pół tysiąca lat od śmierci biskupa do powstania tego historii, należy ją traktować jako dzieło literackie nie oparte na prawdziwych wydarzeniach, a będące fantastyczną twórczością autora.

A co z męczeństwem biskupa Mikołaja? O tym źródła historyczne milczą, ale oglądając programy i filmy o nim, a także czytając różne artykuły, podawane są informacje o tym, że był więziony, może nawet torturowany, a może nawet zginął za obronę wiary chrześcijańskiej. Są to jednak przypuszczenie, ponieważ faktów brak. W owym czasie, prześladowano chrześcijan w tym obszarze, więziono biskupów, niektórzy byli traceni – więc przeniesiono ogólny trend na postać Mikołaja. Najprawdopodobniej te prześladowania są powodem przez który uznano go za męczennika. Mikołaj żył w czasach cesarzy Dioklecjana i Maksymiliana, Za czasów panowania pierwszego  z nich miały miejsce największe rzymskie prześladowania chrześcijan, a w późniejszym czasie powstała metoda liczenia czasu w Egipcie od jego wejścia na tron. Nazwano ją Erą Męczenników a zapisywano w sposób „A. D.” co oznaczało Anno Diocletiani. W VI wieku przejęto tą formę zapisu ale zamieniono jej rozwinięcie z Dioklejcana (Diocletiani) na Pana (Dominus) i stąd nasze obecne Anno Domini – Rok Pański. Ale wracając do Mikołaja – nie znajdziemy go na liście męczenników kościoła katolickiego i prawosławnego. Warto też zastanowić się nad cudowną mocą biskupa. Dlaczego, skoro potrafił się teleportować kiedy chciał, nie potrafił za pomocą tej cudownej mocy uciec z więzienia?

Podsumowując. Postać biskupa Mikołaja z Miry jest postacią hipotetyczną. Możliwe, że w pierwszych wiekach naszej ery ktoś taki żył, ale nie potwierdzają tego źródła pisane. Wskazywanie jego obecności na soborze w Nicei nie pokrywają się z zapiskami innych uczestników tego soboru – nie wymieniają oni takiej postaci. Pierwsze opowieści o nim powstały ponad 200 lat po jego rzekomej śmierci, a jego niezwykłość tworzy się dopiero w IX wieku czyli ponad pół tysiąca lat później. Zdaje się, że stworzono mit dobroczyńcy i cudotwórcy, który ucisza burze na morzu, potrafi objawiać się w cudzych snach, teleportować się, a nawet wskrzeszać zmarłych. Już same jego narodziny były cudem. Brak faktów historycznych w jego biografii zostaje zastąpiony wykreowanym obrazem idealnego chrześcijanina, wzoru cnót wszelakich. Już za młodu wyrzekł się kobiet i rozrywek, rozdał cały swój majątek. Z perspektywy wiary chrześcijańskiej zaletą było tępienie odmiennych wierzeń, więc otrzymał również i takie cechy i przypisuje mu się zasługi walki z pogaństwem oraz zniszczenie świątyni Artemidy w Mirze. Biorąc pod uwagę obecny obiektywizm i tolerancję takie działanie nie mogłoby zostać odebrane pozytywnie i trzeba by je określić prześladowaniem, ale w tamtym czasie to dodawało mu jeszcze zasług (Swoją drogą to bardzo dziwne, bo przecież prześladowani chrześcijanie zostawali świętymi, a ich oprawcy odbierani byli bardzo negatywnie. Ale gdy chrześcijanie prześladowali inne wyznania to odbierani przez nich samych byli bardzo dobrze – „świecili przykładem” – i nigdy nikt ich nie śmiałby określić oprawcami. Ciężko to zrozumieć. Prześladowanie, prześladowaniu nierówne. Jak nasi prześladują to są świeci, a jak oni prześladują to już nie). Wszystkie te argumenty świadczą o tym, że wizerunek św. Mikołaja z Miry powstał na zapotrzebowanie polityczne papiestwa w tamtym czasie. Został wykreowany jako ideał chrześcijanina. Być może był inspirowany jakimś skromnym i dobrym biskupem Miry, który komuś coś ofiarował, pomagał innym i który był więziony w okresie prześladowań chrześcijan. Tego wykluczyć nie można, a nawet najpewniej tak właśnie było.

5. TRANSFER DO POLSKI

W późniejszym czasie rośnie popularność biskupa z Miry, zwłaszcza gdy powstają nowe opowieści o cudach jakich dokonywał. Tak, w kolejnych opowieściach biskup zyskuje coraz to bardziej cudowne moce. Kult świętego się rozwija i przenosi w kolejne regiony świata. Z początku jego zasięg był ograniczony do Azji Mniejszej i okolic, ale później dotarł w różne zakątki Europy. Warto dodać, że wieki IX, X i XI to okres chrystianizacji wschodniej i północno-wschodniej Europy – Skandynawii, słowiańszczyzny oraz krajów bałtyjskich – i tu brakowało świętych, którzy mogli by zastąpić rodzime wierzenia chrystianizowanej na siłę ludności. Dzień Świętego Mikołaja zadomowił się na terenach słowiańskich, skąd dopiero w wiekach kolejnych rozszerzył się również na Zachodzie Europy. Odpowiednicy św. mikołaja, którzy działają w różnych krajach Europy Zachodniej posiadają część cech, które zostały nałożone na tą postać „po drodze” ale część cech pochodzi z ich rodzimych tradycji. Sporo się wymieszało, a św. mikołaj przybrał do dzisiaj niemal setki wariantów.

Obecność św. Mikołaja w polskiej tradycji jest potwierdzona w XIII wieku, ale mógł się pojawić tutaj już wcześniej. Możliwe, że do naszego kraju jego kult został ściągnięty przez królową Rychezę Lotaryńską, żonę Mieszka II Lamberta, koronowanego na króla Polski po śmierci Bolesława Chrobrego w 1025 roku. Była wnuczką księżniczki bizantyjskiej, urodzonej w Konstantynopolu Greczynka Teofano, która w 972 roku wyszła za mąż za cesarza Ottona II. Przybyła w końcu z Konstantynopola, gdzie postać świętego biskupa Miry była objęta kultem. Tradycja kultywowania postaci św. Mikołaja była przechowywana w rodzinie, co również było łącznikiem z bizantyjską przeszłością. Różne źródła podają, że wnuczka Teofano Rycheza inspirowała do budowy pierwszych kościołów i kaplic na ziemiach polskich pod patronatem św. Mikołaja. To właśnie za jej sprawą jego kult miał stać się powszechnym. W wieku XIII w kalendarzu katedry krakowskiej kolorem zielonym wyróżniono obchody tylko trzech świętych. Obok świętych Wacława i Stanisława pojawił się również Mikołaj.

Z pozostałości po biskupie Mikołaju z Miry, które w przeszłości działy się na terenie naszego kraju warto wymienić „skrzynki św. Mikołaja„, które w XVIII wieku funkcjonowały w polskich kościołach, i w które można było wrzucać datki, które z kolei trafiały do najbiedniejszych rodzin z przeznaczeniem na posagi dla dziewcząt. To bezpośrednie nawiązanie do napisanej w IX wieku opowieści o 3. córkach.

6. ILE Z BISKUPA MIRY MA DZISIEJSZY ŚWIĘTY MIKOŁAJ?

Niewiele. Z pewnością najważniejsza cecha św. mikołaja – bycie darczyńcą. Również jego sprawiedliwość da się odnaleźć w postaci św. mikołaja, który z założenia obdarowuje tylko grzeczne dzieci, a dla tych niegrzecznych ma rózgę. I jeśli chodzi o jego zachowania to chyba tylko tyle. Natomiast przetrwało jeszcze kilka cech fizycznych, które posiada współczesny św. mikołaj. W Holandii np. nawiązująca do biskupy Miry Sinterklaas nosi na głowę biskupią mitrę, a w dłonie trzyma pastorał. Niektórzy dopatrują się analogii biskupiego pastorału również w lasce lub w kosturach jakie często posiada św. mikołaj, ale skoro ów postać jest w starszym wieku to laska zdaje się być dlań wsparciem typowym dla starszych osób. Ciężko rozstrzygnąć. Możliwe, że pastorał ewoluował w laskę, ale to najważniejsze dla naszego tematu w tym momencie nie jest. Współczesny wizerunek, po emisji reklamy Coca-Coli z lat 30-tych XX wieku, który rozlał się po świecie zakłada mu na głowę czerwoną czapkę z białym pomponem, która bardziej nawiązuje do wierzeń ludów germańskich (do elfów) ale z biskupią mitrą raczej nie ma wiele wspólnego. Czasami łączy się czerwony kolor kostiumu św. mikołaja z szatami biskupa. To tyle względem powiązań wizualnych współczesnego św. mikołaja ze św. Mikołajem z Miry (zakładając, że istniał).


7. PATRONAT

Oczywiście do naszych czasów przetrwał szeroki patronat św. biskupa z Miry. Niektórzy używają względem niego stwierdzenia, że jest najbardziej zapracowanym świętym. A wszystko przez to, że lista tych, którym patronuje jest niesamowicie długa. Jest patronem piekarzy, żeglarzy, marynarzy, flisaków,  panien na wydaniu, uczniów, studentów, rolników, pasterzy, bydła, ubogich, dzieci, bednarzy, cukierników, młynarzy, piwowarów, kupców, notariuszy, sędziów, pielgrzymów, więźniów i złodziei. Chroni przed złodziejami i chorobami, a także od burz na morzu czy przed atakami wilków. Ale w pasterskich rejonach jest również patronem wilków, które chroni przed głodem i zimnem, a wiejska ludność wierzyła onegdaj, że jest tak dobry, że opiekuje się nawet szczurami i myszami.

Większość, o ile nie wszystkie, z patronatów ma swoje korzenie w różnych opowieściach i legendach.

8. DWÓCH MIKOŁAJÓW!

Cechy współczesnego św. mikołaja tylko w niewielkim stopniu pokrywają się z tymi, które posiadał biskup Miry. Brakuje sań, elfów, reniferów i przede wszystkim brakuje zimy (tak, w południowej Turcji, nad morzem, zimy się raczej nie widuje i sań tam nikt nie potrzebuje). Wymienione rzeczy nawiązują do innej postaci, a w zasadzie to do innych postaci, bo w różnych krajach wizerunki współczesnego św. mikołaja są odmienne. Łatwo to zauważyć, gdy przeniesiemy się do Holandii.

Stąd pierwotny św. Mikołaj przedostał się do Stanów Zjednoczonych, przetransformował, skomercjalizował i powrócił. Zduplikował się. Teraz w Holandii jest ich dwóch. Ale zacznijmy od początku …

W XIII wieku kult świętego Mikołaja z Miry zaczął rozpowszechniać się na zachodzie Europy, między innymi w Holandii. Początkowo w jego święto organizowano drobne prezenty dla biednych. Od XVI wieku, co warte odnotowania, dzieci zostawiały skarpety na prezenty przy kominku co świadczyć może o tym, że na tą postać nałożyły się już wierzenia ze wschodu Europy związane z kominem (ale o tym piszę w dalszej części materiału). Otrzymywały najczęściej słodycze. Darczyńcę nazywano wówczas Sinterklaas i tak samo nazywa się go tam i dziś. „Sinte” oznacza święty a „klaas” to zdrobnienie holenderskiej formy greckiego imienia Nikolaos (polski Mikołaj; niderlandzki Nikolaas). Przypływa on na statku z Hiszpanii w towarzystwie pomocników „Czarnych Piotrków” i rozdaje prezenty. Jego wizerunek do dzisiaj zachował w sobie sporo z biskupa Miry – posiada biskupi pastorał, szaty oraz biskupią czapkę mitrę (na zdjęciu poniżej).


Ale gdzie dwóch mikołajów o których mówi tytuł tej części materiału?

W XVII wieku holenderscy osadnicy „zawieźli” Sinterklaasa do Ameryki Północnej, do założonej przez siebie faktorii handlowej, którą nazwano Nowym Amsterdamem. W kolejnym wieku nazwa tego miasta zostanie zmieniona na Nowy Jork, który z pewnością każdemu z Was jest znany. Tak też św. mikołaj rozpowszechnił się na niemal całym kontynencie północnoamerykańskim. W XIX wieku za sprawą pisarzy i ilustratorów przeszedł metamorfozę i zwiększył swoją popularność, której efektem była m.in. reklama Coca-Coli z 1931 roku. Wraz z rozwojem mass-mediów ten wizerunek rozlał się po świecie, również trafił do Holandii. Nie przeszkadzało mu jednak to, że był tam starszy, bardziej tradycyjny wizerunek św. Mikołaja – Sinterklaas. Nowy wizerunek otrzymał zbliżoną do angielskiej (lub z innych krajów germańskich) nazwę „Bożonarodzeniowego Człowieka” a dokładniej Kerstman (niderlandzkie Kerst pochodzi od angielskiego christ i oznacza po prostu Święta Bożego Narodzenia). Panowie podzielili się rolami. Jeden jest czerwony i drugi też, ale jeden pojawia się na początku grudnia a drugi na koniec. Zyskują na tym wszyscy – dwa razy więcej prezentów, dwa razy więcej zysków z ich sprzedaży itd. Ale też dwa razy więcej nawiązań do wierzeń ludowych.

Historycznie, Holendrzy są ludem germańskim. Sinterklaas zjawia się na siwym koniu dokładnie jak starogermański bóg Wodan (Wotan, Woden, później znanyt jako Odyn) – bóg wojny i magii, bój ojciec. Towarzyszyły mu często dwa wilki oraz dwa kruki i być może stąd na czapkach jego współczesnych pomocników umieszcza się czarne, ptasie pióra. To nawiązanie do mitologii germańskiej.  Natomiast obydwaj, zarówno Kerstman jak i Sinterklaas, poprzez swoje zachowanie (m. in. te związane z wykorzystywaniem komina) nawiązują do słowiańskiego boga Welesa (Wołosa).  Ale jemu poświęcimy osobny rozdział nieco dalej. Jego cechy oraz zachowanie w największym stopniu wpłynęły na to kim jest i co robi współczesna, skomercjalizowana wersja św. mikołaja. Warto dodać w tym miejscu, że Sinterklaas dotarł na zachód ze wschodu Europy, gdzie zaczerpnął wiele cech z wierzeń tamtejszych ludów.

Podsumowując ten holenderski wątek, mamy do czynienia z dwoma postaciami rozdającymi prezenty w dwóch różnych terminach. Postacie te się od siebie różnią, na co wpływa ma odmienny rodowód.

9. MAPA JAKUBA MARTINA

A to mapa sporządzona przez czeskiego autora na której możecie wyczytać jak nazywa się w poszczególnych krajach Europy postać rozdają prezenty w okresie Świąt Bożego Narodzenia, Nowego Roku i święta Trzech Króli.


źródło: https://jakubmarian.com/wp-content/uploads/2015/12/christmas-gift-bringers-europe.jpg

10. ZMIANA ROLI …

Św. Mikołaj aż do XVII wieku związany był z tylko i wyłącznie z dniem 6. grudnia (czasami z wigilią tego dnia czyli z 5. grudnia), a nie z Bożymi Narodzeniami (podczas tych świąt prezenty/upominki dostarczał ktoś inny). Dopiero później zaczął pojawiać się również w te święta i wypierać inne, często lokalne, postacie odpowiedzialne za obdarowywanie. Znamy to bardzo dobrze również z naszego polskiego podwórka gdzie do dziś w niektórych regionach św. Mikołaj nie jest w stanie otrzymać roli bożonarodzeniowego darczyńcy, choć stale i systematyczne wypiera inne postacie z tej roli i za sprawą wszędobylskich mass-mediów za jakiś czas za pewne zwycięży i zostanie już tylko on (choć wcale mu tego nie życzę bo będzie to utratą różnorodności kulturowej).

Na Warmii i Mazurach, Kaszubach, Kujawach, Kociewiu czy Pomorzu Zachodnim oraz w Wielkopolsce  prezenty te przynosi najczęściej Gwiazdor. Często się można również spotkać z nierozumieniem kim jest owy Gwiazdor – czy to Arnold Schwarzenegger, Leonardo Di Caprio czy może nasz swojak Tomasz Karolak? Oczywiście nie chodzi o gwiazdora z ról filmowych, ale o postać, która była związana z obrzędowością przedchrześcijańskich świąt związanych z narodzinami (odrodzeniem) Słońca pod koniec grudnia (po przesileniu zimowym, po najkrótszym dniu roku Słońce „odradza się”). To naturalne, astronomiczne święto m. in. w Starożytnym Rzymie, Persji oraz u ludów germańskich czy słowiańskich. U naszych przodków nazywano je Szczodrymi Godami i podczas nich kolędowano. Na grupy kolędnicze składały się poprzebierane postacie, a jedną z nich był Gwiazdor czyli osoba trzymająca wizerunek gwiazdy (Słońca, które od tego momentu za sprawą „odrodzenia”, z każdym dniem będzie wschodzić coraz to wyżej na niebie a każdy kolejny dzień będzie dłuższy). Na plecach nosił wór z upominkami dla dzieci, ale również nosił rózgę dla tych niegrzecznych. Tradycja ta zachowała się do dziś, chociaż chrześcijaństwo zmieniło jej symbolikę i dziś podczas kolędowania jedna postaci wciąż trzyma na kiju gwiazdę, ale już nie jest oczywiste, że to odradzone Słońce tylko że to „gwiazda betlejemska”. Oczywiście dawne słowiańskie Szczodre Gody czy rzymskie Saturnalia to obecnie Boże Narodzenie – okres świętowania się nie zmienił. Obecnie jednak Gwiazdor coraz częściej wygląda tak samo jako św. mikołaj (ubiera się na czerwono-biało) tylko nazywa się go inaczej. Wszystko jest wrzucane do jednego worka. A poniżej możecie zobaczyć ozdobę świąteczną przedstawiającą prawdziwego Gwiazdora. Jak widać, kolorów coca-coli nie przywdział.


Na Górnym Śląsku prezenty przynosi Dzieciątko, które utożsamia się się z Jezusem Chrystusem. To pozostałość po wpływach niemieckich, protestanckich. Otóż w XVI wieku również w kalendarzu protestantów pojawił się przy dacie 6. grudnia „Dzień Mikołaja”, z tym, że protestanci odrzucili kult świętych i w kolejnym wieku zdecydowali się ograniczyć rolę św. Mikołaja. Zaproponowali by prezenty były wręczane w Boże Narodzenie przez wspomniane Dzieciątko. Co ciekawe Dzięciątko rozdaje prezenty do dziś m.in. w Austrii, Szwajcarii, a nawet u naszych sąsiadów z południa Czechów i Słowaków czy nawet Węgrów – czyli wszędzie tam gdzie w przeszłości zadomowił się protestantyzm. Nazywane jest tak by było oczywistym, że jest to Jezus Chrystus (Christkind, Ježíšek czy Jézuska).

Na Śląsku Cieszyńskim i w Małopolskie prezenty przynosi Aniołek, utożsamiany z Aniołem Stróżem.

Wspomnieć należy również Dziadka Mroza, postać pochodzącą z przedchrześcijańskich wierzeń wschodniosłowiańskich. Historycy uważają, że pierwotnie był personifikacją zimy – stąd jego trudny, często okrutny charakter i „lodowe serce”. Śnieżyce i zamiecie, a także silne mrozy miały być jego sprawką. Straszono nim dzieci, miał je porywać, wynosić do lasu i rzucać wilkom na pożarcie. Ale z czasem jego wizerunek złagodniał, aż w XIX wieku stał się serdecznym dziadkiem, który zaczął rozdawać dzieciom prezenty. Przedstawiano go w sposób bardzo zbliżony do obecnego św. mikołaja – starszego mężczyznę z białą brodą, w biało-czerwonym stroju i z worem prezentów. Chociaż kolor stroju mógł się różnić i czasami był np. jasnoniebieski lub srebrny (kolory śniegu/lodu/zimy). Jego późniejsze losy były dość skomplikowane, a jego postać były wykorzystywana w polityce ZSRR. Ale to temat na zupełnie inną bajkę.

W Polsce zdarzają się jeszcze domy, podobno na Dolnym Śląsku, gdzie 25.12 prezenty rozdaje Gwiazdka. Natomiast na Płaskowyżu Tarnobrzeskim, zarówno na terenie Polski jak i Ukrainy, prezenty są rozdawane przez krasnoludki.

We Włoszech prezenty przynosi czarownica (wiedźma) Befana. W sumie to nie do końcy przynosi bo jej środkiem transportu jest latająca miotła, na której czasami leci z nią czarny kot. Obdarowywanie ma miejsce 6. stycznia czyli w dniu który zarówno obecnie (choć już mniej oficjalnie) jak i w przeszłości wieńczył okres świąt przesileniowych w różnych kulturach i tradycjach. Oprócz Befany jest oczywiście postać św. mikołaja o współczesnym wizerunku, którą nazywa się „Bożonarodzeniowym Tatą”, a po włosku brzmi to „Babbo Natale”.

We Francji podczas Świąt Bożego Narodzenia prezenty roznosi św. Marcin. To niesamowita historia, bo wiem wg legendy kiedyś podczas podróży przez pustynię zgubił osła na którym jechał (jak to w ogóle możliwe?), a dzieci pomogły mu go odnaleźć (skąd dzieci na pustyni?). Odwdzięczył się im darując ośle bobki, które pozamieniał w smakołyki. Tym  samym przeniknął do francuskiej tradycji jako przyjaciel dzieci i to on im rozdaje prezenty. Nie chcę tu niczego podważać, ale łatwo zauważyć, że mamy tu kolejną niezwykłe mało prawdopodobną sekwencję zdarzeń z udziałem cudownej mocy.

W Hiszpanii z kolei prezenty roznoszą Trzej Królowie, tutaj również ma to miejsce 6. stycznia.

11. FINLANDIA

Tu historia prezentuje się niesamowicie ciekawie!

W Finlandii natomiast prezenty przynosił … nie św. mikołaj (chociaż rzekomo mieszka w fińskiej Laponii), ale Joulupukki. Joulu to odpowiednik szwedzkiego czy duńskiego, przedchrześcijańskiego święta związanego z przesileniem zimowym Jul (ang. Yule, wspominałem o tym na samym początku artykułu), a słowo pukki oznacza po prostu kozła Tym samym roznoszącym prezenty w Finlandii jest „świąteczny kozioł” albo bardziej „bożonarodzeniowy kozioł”. Słowa joulu, jul oraz inne jego wersje oznaczające dawne święto przesilenia zimowego w dalszym ciągu są używane jako określenie dzisiejszych Świąt Bożego Narodzenia mimo, że zmienił się ich charakter (w wielu obszarach funkcjonują obydwie nazwy) a nowa wiara zmieniał ich sens i znaczenie. Tym samym tłumaczenie „bożonarodzeniowy kozioł” nie jest do końca poprawne – dosłowne tłumaczenie słowa Jul jest bardzo trudne i do dziś nierozstrzygnięte przez językoznawców (jedna z koncepcji mówi, że może ono oznaczać „koło” i nawiązuje do koła roku, które jest najniżej nad horyzontem a potem zacznie się odradzać, czyli nawiązuje do Słońca). Nie mniej jednak Jul oznacza Boże Narodzenie, ale trzeba dodać, że w obecnym tego słowa znaczeniu, gdzie już nie odradza się Słońce, a chrześcijański Bóg Jahwe (jego syn). Ale wracając do Joulupukki’ego, to ten „św. mikołaj” jest również hybrydą dawnych tradycji oraz wypromowanego przez Coca-Colę wizerunku św. mikołaja. Nawet bardziej – nałożeniem nowego św. mikołaja z USA na wierzenia ludowe. Mimo, że obecnie najczęściej Finom prezenty przynosi zwyczajny św. mikołaj, to czasami ujawnia się jeszcze jego „rogata” natura (w końcu kozioł w dalszym ciągu znajduje się w nazwie) i otrzymuje on np. rogi. Ale już bardzo rzadko. Czasami można spotkać jeszcze przedstawienia fińskiego św. mikołaja Joulupukki’ego w towarzystwie kozła (ilustracje poniżej). Kultura masowa jednak wypiera ten wizerunek.

This slideshow requires JavaScript.

 

A skąd obecność kozła? Tradycyjny substrat tej postaci odnajdziemy w fińskiej mitologii i wierzeniach ludowych. Odnajdziemy w nich dwie „prototypowe” postacie. Jedną z nich jest Nuuttipukki czyli humanoidalna postać z głową kozła, z pokaźnymi rogami. W dawnych czasach 13. stycznia w Dzień św, Knuta, młodzi mężczyźni przebierali się właśnie za kozła, przywdziewali rogi oraz maski ze skóry lub kory brzozy, a także ubierali się w futrzane kurtki i wędrując od domu do domu i wzbudzając strach domagali się resztek ze stołów, głównie alkoholu. Chodzili pijani i zachowywali się głośno, ale z rzadka zdarzało im się wręczać prezenty grzecznym dzieciom, a te niegrzeczne zlać ruzgą. Mitologiczny Nuuttipukki najbardziej niegrzeczne dzieci porywał, gotował w kotle i zjadał.

źródło: https://www.facebook.com/veryFinnishproblems/photos/when-you-get-a-visit-from-nuuttipukki-instead-of-joulupukki/1991309157676328/

Drugim „prototypem” był Alkopukki. To starszy z fińskich pierwowzorów św. mikołaja. Mieszkał w górach i posiadał postać potwora z rogami kozła. Służyły mu niewielkie istoty zwane tonttu, które przypominały nasze krasnoludki. Czasami bywają utożsamiane z elfami. W Finlandii, a także w Norwegii czy Danii określane są mianem nisser, czasami utożsamia się je z duszkami domowymi lub gnomami. Chociaż w folklorze ludów północnej Europy stworzenia te były najczęściej przyjaźnie nastawione do ludzi, to w przypadku posługi świadczonej strasznemu Alkopukki traciły tą serdeczność. To one porywały dzieci, które później pożerał ten rogaty potwór. Niewiele udało mi się odnaleźć a propos tej postaci, a bardzo prawdopodobne, że te jej przedstawienie uległo znacznemu wypaczeniu w trakcie wieków, pierwotnie mógł pełnić zupełnie inną funkcję.


Natomiast co do istot zwanych tonttu (nisse) to przetrwały do dziś w kulturze masowej i to one są pomocnikami św. mikołaja, tylko stały się elfami. Najprawdopodobniej to właśnie od nich św. mikołaj. wziął elfią czapkę i elfie buty.  Galerię z nisser’ami zamieszczam poniżej.

This slideshow requires JavaScript.

W oczach współczesnych ilustratorów wizerunki wspomnianych nuuttipukki oraz alkopukki  przedstawiane są dość strasznie.


Zamieszczone ilustracje wykonał Lauri Ahonen i posłużyły one później do kręcenia filmu o Joulupukki’m „Rare Export: Opowieść Wigilijna” w 2010 roku. Film z polskim lektorem możecie w całości i za darmo zobaczyć tutaj: https://www.cda.pl/video/304130111.

Podsumowując wątek fiński. Z ludowych wierzeń (Nuuttipukki oraz Alkopukki) w połączeniu z zaadaptowanymi z m.in. Niemiec tradycjami, w XIX wieku powstała w Finlandii postać Joulupukki, rozdająca podczas świąt prezenty. Pod wpływem kultury masowej jego wizerunek utracił cechy rodzimych wierzeń a przejął wizerunek wypromowany przez Coca-Colę. Możliwe, że postać kozła została przejęta przez fiński folklor od sąsiadów – Szwedów i Norwegów, podobnie jak przejęto nazwę święta związanego z przesileniem zimowym. A dodać trzeba w tym miejscu, że języki tych państw znacznie się od siebie różnią: szwedzki i norweski należą do grupy języków germańskich natomiast fiński jest językiem ugrofińskim. Kozioł do dziś jest bardzo istotnym elementem skandynawskich Świąt Bożego Narodzenia. Na pewno go znacie i widzieliście nie raz, również i na naszych rodzimych jarmarkach świątecznych czy nawet na choinkach jako ozdoba. „Julbock” albo po angielsku „Yule goat” to nic innego jak pamiątka z pogańskich czasów ludów germańskich z okresu świętowania „narodzin Słońca” pod koniec grudnia. Popatrzcie na zdjęcie poniżej i zastanówcie się czy już taką ozdobę widzieliście.


Można ją kupić w Polsce m.in. w sieci sklepów IKEA, które swoją drogą są … szwedzkie!


A jak to się stało, że domem św. mikołaja stała się fińska Laponia? A to za sprawą prowadzącego w fińskim radiu swoje show Markusa Rautio. W 1927 stworzył on legendę o lapońskiej górze Korvatunturi, której nazwa oznacza dokładnie „Górę-Ucho” (co nawiązuje do jej topografii), która jest właściwą siedzibą Joulupukki’ego czyli fińskiego św. mikołaja. Kształt góry wysyła w przestrzeń wiadomość, że „św. miikołaj wszystko słyszy i wie, które dzieci były grzeczne, a które nie”. I poszło w świat! Od tamtej pory Laponia cieszy się ogromną popularnością a miliony osób z całego świata wysyłają w tym kierunku listy z życzeniami. W latach 80-tych powstała nawet wioska św. mikołaja niedaleko miejscowości Rovaniemi.

W Szwecji i Norwegii prezentów nie roznosi św. mikołaj tylko wymienione wcześniej nisse czyli gnomy – (krasnoludki) występujące w roli pomocników św. mikołaja w Finlandii.

W tym momencie warto odnotować, że pojawiły się w tekście liczne wzmianki a propos rogatych stworzeń i zwierząt. Później okaże się to być zbieżne do myśli przewodniej artykułu.


12. STARY-NOWY KULT

To główna i najciekawsza część tego materiału.

W tej części poznacie głębię, która kryje się pod obecną postacią św. mikołaja, a także w sporej mierze historyczne (zapomniane) znaczenie okresu początku zimy czyli okresu świąt przesileniowych tj obecne Boże Narodzenie.

Znów musimy przyjrzeć się historii. Od X wieku (przeważnie) następuje na terenach Europy Środkowo-Wschodniej chrystianizacja. Część krajów tj Polska czy Czechy przyjmuje je w obrządku zachodnim natomiast Ruś Kijowska w obrządku wschodnim (bizantyjskim). Proces transformacji starej wiary w nową trwał bardzo długo. Nowa wiara przyjmowana była niechętnie i pod przymusem. W rezultacie przyjęto nową strategię wdrażania wiary chrześcijańskiej – podmienianie znaczenia starych wierzeń i rytuałów. Aby zamienić liczne bóstwa słowiańskie potrzebnych było wielu świętych, którzy przejęli by cechy bóstw. Jednym z takich świętych był m. in. święty Mikołaj z Miry. Historycy i etnografowie są w tej materii w jednomyślni, a sam mechanizm jest zwyczajnie faktem historycznym. Cechy i kompetencje pogańskich bogów były przejmowane i nakładane na chrześcijańskich świętych. A czy św. Mikołaj trafił tu przez wspomnianą Rychezę Lotaryńską z zachodu, czy w inny sposób, nie zmienia faktu, że zdołał zapuścić korzenie na terenach zamieszkałych przez Słowian, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa na tym terenie. Warto podkreślić, że najmocniej kultywowany był właśnie tu, na słowiańszczyźnie.

Musiał tutaj kogoś zastąpić i tym samym przejąć mnóstwo cech z obecnych tu rodzimych wierzeń. Tak też się stało. Etnografowie wskazują na jego silne powiązanie z Welesem (Wołosem).  Charakterystyka tego bóstwa jest bardzo złożona, ale w postaram się ją skrócić w kilku zdaniach. Był bogiem związanym z zaświatami („Pan podziemnego świata”), z magią, z opieką nad bydłem („bóg bydlęcy”), wszystkimi zwierzętami, rolnictwem i żniwami. Był bogiem mądrości, sztuki i handlu. Był władcą nawii* czyli zaświatów w które przeprowadzał dusze. Uznaje się go za boga dostatku. Adam Szafrańskim (prof. i dr hab.) w publikacji pt „Ślady Kultu Bożka Welesa u Plemion Wschodniopolskich” pisał o nim w ten sposób: „(…)Kult Welesa skupiałby w sobie dwa pierwiastki, a mianowicie cześć oddawaną siłom przyrody (kult byka) i siłom społecznym (kult przodków), zespolone i przekształcone z biegiem czasu w kult antropomorficznie pojętego bóstwa, które mogło być nawet wyobrażane z głową zwierzęcą, co byłoby reliktem dawnych, totemistycznych wierzeń(…)”.

Weles przedstawiany jest najczęściej z rogami, najczęściej z głową byka, ale nie zawsze.

Weles, o byczej głowie, siedział na złotym tronie, pośród bagien, w korzeniach Drzewa Kosmicznego (obecnie również można się spotkać z tronem św. mikołaja).

Zbliżeni, zarówno jeśli chodzi o charakter jak i nazwę, do Welesa-Wołosa bogowie odnajdywani są w zapiskach ludów bałtyjskich (spokrewnionych ze Słowianami) jak np. Litwini czy Żmudzini (Velknias, Valns). U  Łotyszy dusze zmarłych nazywa się „veli„, a boga odpowiedzilnaego za zaświaty Vels. Ale źródłowsłów ten sięga zdecydowanie głębije w historię i przestrzeń.  W książce Banasiaka i Freygant    można oznaleźć następujący fragment: „W etymologii indoeuropejskiej przedrostek *Welos (m) oznaczał boga prowadzącego zmarłych w zaświaty lub demona zmarłych: wedyjskie Valah ‘jakiś demon, duch śmierci’, łot. Vels ‘bóg zmarłych’, pl. Veli ‘duchy zmarłych’; lit. Velnias ‘diabeł’, ‘veles’ duchy zmarłych; strus. Volos ‘bóg bydła’; stczes. Veles (Szczepanik 2018, s. 86-87). Do tego źródłosłowu nawiązuje również Aleksander Brückner, podejmując się opisu słowiańskich zaświatów: „Był więc świat drugi, świat nie słońca, zieleni i ludzi, lecz ciemny, chłodny i szary, świat zmarłych, Welów” (Brückner 1984, s. 79). Rdzeń *vel pojawia się również w takich nazwach zaświatów jak greckie Pola Elizejskie – Elysion, a wcześniejszy *welysion, ale i hetyckim wellu oraz skandynawskiej Walhalli. Każda z tych pozaziemskich krain wyobrażana była jako niebiańskie stepy na których pasą się dusze w zoomorficznej formie bydła (Szyjewski 2010, s. 54). Ten obraz prowadzi do kolejnej funkcji Welesa, która pośrednio także łączy go ze światem chtonicznym(…).”

Zarówno kult sił natury i opieka nad zwierzętami, oraz kult przodków są podczas dzisiejszych, chrześcijańskich Świąt Bożego Narodzenia w dalszym ciągu mocno widoczne, chociaż przez większość niedostrzegalne i niezauważalne. Ale dokładne analogie nieco później.

Św. Mikołaj nie był jedynym, który upomniał się o schedę po Welesie/Wołosie. Św. Błażej np. zaopiekował się stadami bydła, a postaci św. Bogumiła, kultywowanej w Polsce w średniowieczu trzeba by poświęcić więcej miejsca – jest bez precedensu. Ten żyjący w XI wieku biskup kultywowany był jako ten, który władał siłami Natury, na jego zawołanie ryby wyskakiwały z wody, potrafił leczyć i wskrzeszać, a nawet chodzić po wodzie (po wezbranej Warcie). Posiadał zatem iście boskie zdolności. Został patronem stad bydła (pasterze pozdrawiali się pozdrowieniem „Mikoła w stado„) i dbał o dostatek biednego ludu. O podobieństwie kultu św. Bogumiła do kultu Wołosa, pisał, już na początku XIX wieku, profesor Tadeusz Wojciechowski – polski historyk, slowianoznawca, rektor Uniwersytetu Lwowskiego. Szczególnie trzy z tych cech są zbieżne z Welesem – wskrzeszanie to cecha bóstw chtonicznych (jakim był Weles), opieka nad bydłem i izwierzętami oraz bycie dawcą dostatku dla ludu. Jak niebawem zobaczycie, również i nasz wesoły św. mikołaj z workiem pełnym podarunków posiada te cechy, a nawet więcej. Zdecydowanie więcej!

Porównania cech św. Mikołaja oraz Welesa dokonywano już dawno temu, wielokrotnie. W 1985 roku Borys Uspieński wydał książkę pt „Kult św. Mikołaja na Rusi”, która poświęcona jest temu zagadnieniu. Przytoczę poniżej jeszcze fragment opisu tej książki: „Autor koncentruje się głównie na problemie jednego członu słowiańskiego panteonu,  ale członu ważnego i dotąd spornego, a mianowicie na problemie Welesa. Pokazując jak wieloaspektowo wiąże się z Welesem kult niezwykle czczonego na Rusi św. Mikołaja, wskazując równocześnie na funkcję, jaka pełni Weles w rosyjskiej świadomości ludowej. Walka na rusi z pogaństwem oznaczała przede wszystkim walkę z Walesem i refleksami jego kultu.”

Powyższy symbol to znak Boga Welesa. Najczęściej interpretowany jest jako wyobrażenie bydlęcego boga.

*Owa kraina zmarłych zwana nawią znajdować się miała gdzieś daleko, na zachodzie, za rzeką. Tam właśnie odprawiono zmarłych. Można zauważyć tu podobieństwo Welesa do innego bóstwa z pierwiastkiem chtonicznym występującego w mitologii greckiej. Mowa tu oczywiście o Hadesie, który również był „Panem” „podziemnego świata, władcą krainy umarłych, która również znajdowała się za rzeką, a tą rzeką był Styks.

13. CISZA JAK MAKIEM ZASIAŁ!

Żeby zrozumieć szereg cech oraz czynności, które dziś posiada i wykonuje św. mikołaj z workiem prezentów musimy przyjrzeć się nieco Welesowi. To wiele wyjaśni. Istotne również będzie zapoznanie się z wiedzą na temat znaczenia maku w kulturze ludowej Słowian oraz jego wykorzystaniu w dawnej obrzędowości. To, że dziś na wigilijnym stole i w okresie świąt pojawia się wiele potraw z makiem nie jest tylko kwestią gustu. To tradycyjne potrawy posiadające bardzo głębokie znaczenie.

Uogólniając, mak u dawnych Słowian (i nie tylko) był „rośliną mającą przynieść pomyślne przejście przez proces umierania do nowego odrodzenia„. To wszystko łączy się w jedną całość, gdy weźmiemy pod uwagę, że pierwotnie dodatkowe nakrycie przy stole było przygotowane na wędrujące, pogubione, dusze zmarłych przodków (znaczenie później wprowadzono nieznanego gościa, natomiast jeszcze wcześniej było to nakrycie dla bogów i wszelkie potrawy, które miały być spożywane przez uczestników wieczerzy trafiały wpierw na stół dla bogów). Mamy w końcu najciemniejszy moment w roku, najdłuższą noc w roku, więc duchy mają najlepszą sposobność by przeniknąć do świata żywych. To tożsame z tym co mamy w Przyrodzie czyli Słońcem, które się będzie się odradzać, ale póki co noce będą najdłuższymi w ciągu roku. Mak pojawiał się na stole właśnie z tych względów – by pomóc się odrodzić! Zarówno w Starożytnym Rzymie jak i na słowiańskiej Rusi odnajdziemy opisy obrzędów związanych z wykorzystaniem maku w ten sposób. W Starożytnym Rzymie, w ogóle 23. grudnia obchodzono Larentinalia, od Lar czyli dusz zmarłych, które opiekowały się m.in. domem.  Wywodziło się to z jeszcze starych kultów i tradycji. Podobnie na Rusi m. in. kutię składano błąkającym, zagubionym duszom. W materiałach i książkach Wydawnictwa PraŹródła (https://prazrodla.pl/) można odnaleźć taki fragment: „Na Rusi istniał też zwyczaj wkładania ziaren maku do kieszeni zmarłego, co jak mniemamy miało pomóc mu przejść przez śmierć. Makiem posypywano groby tych, których posądzano o wampiryzm. W kulturze wedyjskiej takie istoty to „głodne duchy”, czyli Preta, istoty, którym trudno się odrodzić i pozostają przez to między światami. Na powiązanie słowiańskich obyczajów ludowych z tradycją wedyjską wskazuje także sama nazwa świętej potrawy, gdzie kut (źródłosłów kutia) w sanskrycie oznacza to co zaciemnione. W tym ujęciu kutia to potrawa ofiarna dla zaciemnionych – „ukrytych duchów”.” Analizując dostępne źródła nie sposób wątpić w obrzędowe znaczenie maku – pod tym względem większość etnografów jest ze sobą zgodna. To wszystko podkreśla zatem najważniejsze znaczenie świąt przesileniowych – odrodzenie, przejście przez mrok (by po mrocznej zimie ziemia znów była płodna i pozwoliła dostatnio przeżyć kolejny rok). Dotyczyło ono wielu płaszczyzn, bo nie tylko chodziło o świat Przyrody, ale również o świat ludzi, zarówno tych żywych jak i już zmarłych.

Możliwe również, że powiedzenie „cisza jak makiem zasiał” nawiązywało do zaświatów. Takie przypuszczenie, można wyczytać również w pracach PraŹródeł, które serdecznie Wam polecam. Ciężko znaleźć materiały, przygotowane z taką jakością i bazujące na niezwykłej metodologii badań porównawczych.

Ale wróćmy do Welesa.

14. JAK WELES PRZEZ KOMIN

Skoro mamy święta przesileniowe, gdzie występuje wątek umierania i odradzania w Przyrodzie, oraz analogicznie w świecie ludzi to obecność w tym miejscu bóstwa chtonicznego, przemieszczającego się pomiędzy światami żywych i umarłych i odpowiedzialnego za przeprawianie dusz w zaświaty będzie jak najbardziej zrozumiała. Najdłuższe w ciągu roku wieczory i noce to idealna pora dla władcy podziemnego świata Welesa.

Muszę też nadmienić, że Weles/Wołos nie ograniczał się swoim zasięgiem do Słowiańszczyzny Wschodniej. Kult tego bóstwo, choć zwanego różnie jest odnotowany na terenie całej Słowiańszczyzny, również i u nas – w Sudetach! Odpowiednikiem Welesa u Łużyczan był Flins, który figurował nawet do 1945 roku w nazwie jednej z popularnych, zachodniosudeckich miejscowości uzdrowiskowych. Mowa tu o Świeradowie-Zdroju, którego nazwa brzmiała Bad Flinsberg czyli coś na rodzaj „Góra Flinsa Zdrój”. Wśród badaczy historii i etnografów panuje również pogląd, że zachodniosłowiański Trzygłów to wschodniosłowiański Weles. Jego kult odbywał się na terenie już istniejącej Polski m. in. w Szczecinie. Cechy tych bóstw są ze sobą zbieżne, a ich chtoniczny charakter podkreślają liczne źródła pisane.

Możliwe, że w tym momencie zdaje się Wam, że piszę o niesamowicie odległych czasach, że czasy w których o Welesie ktokolwiek pamiętał minęły tysiąc lat temu,  ale tak wcale nie jest. Przykładowo, u naszych sąsiadów z południa Czechów, jeszcze w wieku XVI, dokładnie w 1561 roku odnotowano życzenie męża, aby „jego żona, sekutnica, dziką gęsią za morze ku Welesu poleciała„. Również u Czechów, w czasach jeszcze późniejszych, używane było sformułowanie, stosowane zamienne w stosunku do „ki diabeł” i brzmiało ono „ki Weles„. Jak widać jego postać został zdegradowany do synonimu diabła. Z dobroczyńcy i opiekuna spadł na poziom złoczyńcy i czorta. Nie bez znaczenia był w tym procesie jego bydlęcy, włochaty i rogaty wizerunek.

I to chyba już odpowiedni moment by zająć się sednem sprawy.

Otóż w źródłach pisanych dotyczących wschodniej słowiańszczyzny można odnaleźć wzmianki o tym jak Weles przemieszczał się po niebie w jelenim zaprzęgu. Wyobraźcie to sobie i odpowiedzcie sobie sami co to Wam przypomina? Dziś poczciwy św. mikołaj posiada zaprzęg z reniferów, ale różnice pomiędzy reniferem a jeleniem są subtelne w końcu obydwa te gatunki (rodzaje) należą do rodziny jeleniowatych.


Ale nie sam wygląd zwierząt jest tu kluczowy, a symbolika, głębia i znaczenie tego zwierzęcia w kulturze dawnych ludów. Otóż jeleń był drzewiej zwierzęciem świętym. W pewien sposób do dzisiaj jest, chociaż nie zwracamy na to uwagi (większość z nas widziała na pewno czaszki rogatych zwierząt tj jelenie, sarny czy barany, przytwierdzone do domostw, szałasów itd Pierwotnie były to jelenie głowy i miały zapewnić obiektom ochronę.). Możliwe, że już nie rozumiemy po co, ale takie praktyki są wciąż powszechne. W przeszłości jednak jelenie były zwierzętami sakralnymi na których kapłani (szamani? wieszczowie?) Welesa odbywali rytuały przejścia pomiędzy światem żywych a umarłych. Jak pisze w książce Od Karkonosza do Flinsa Rafał Jakubowski „(…) jeleń był przewodnikiem duszy czy świadomości szamana. Szamani podczas transu przemieszczają się pomiędzy między światami, wspinając się się po brzozie, osi świata, najczęściej dosiadając jelenia(..)”. Wyżej wspomniany autor, współtworzy wydawnictwo PraŹródła, które charakteryzuje się moim zdaniem niesamowicie wartościową metodyką badań. Otóż nie biorą za pewnik, wszystko co w minionych wiekach zostało napisane przez zachodnich badaczy, tylko wracają do źródeł. Dziś mamy zupełnie inny poziom badań, wiedzy, dostępność źródeł, narzędzia itd. Praźródła analizują obrzędy i rytuały, które do dziś zachowały się i są praktykowane przez ludy Azji centralnej, a są to ludy spokrewnione ze Słowianami czy Bałtami chociaż rozejście i zróżnicowanie miało miejsce tysiące lat temu. Tym samym znajdują żywe dowody na znaczenie niektórych symboli (temat niezwykle ciekawe, a więcej o nim możecie znaleźć w ich publikacjach, które mocno polecam. znajdziecie je tutaj: https://prazrodla.pl/index.php/sklep/). Ale wracając do motywu jelenia, do dnia dzisiejszego w Azji centralnej, wśród spokrewnionych ludów jeleń posiada znaczenie sakralne. W przeszłości m. in wedyjscy Marutowie (bogowie wiatru) dosiadali jeleni, a Saamowie (Lapończycy) do podróży pomiędzy światami wykorzystywali renifery (również jeleniowate). Ale archetyp szamana na jeleniu zachował się w wielu legendach i bajkach. Jedna z nich dotyczy nawet Bolka I Surowego, księcia świdnicko-jaworskiego, który nader często występował w legendach, w których m. in. walczył ze smokami. W jednej z legend książę zapada w sen, a w jego trakcie odnajduje go jeleń i przeprowadza go do cudownej krainy. W innym podaniu z terenu Sudetów, pojawia się postać owczarczyka, który pokonuje Żmija i jeździ w zaprzęgu z jeleni. Nawet i dziś istnieją analogie związane z szamanem na jeleniu i to bardzo blisko nas, u naszych sąsiadów Czechów. Każdy chyba kojarzy animowaną bajkę o Rumcajsie. Bardzo prawdopodobnym jest, że główny bohater, rozbójnik Rumcajs podróżujący w niej na jeleniu Wietrzniku (oryginalnie Větrník) jest reminiscencją szamana/kapłana związanego z kultem Welesa. Zastanawiające jest również imię jelenia, które może wskazywać na jego zdolność latania.


Miejscem w domu, które dla dawnych Słowian najbardziej było związane z zaświatami był piec. Symbolizował on siedzibę przodków, natomiast komin był granicą pomiędzy światami żywych i umarłych. Jeśli połączymy to z Welesem, który przemieszczał się pomiędzy światem żywych i umarłych i przeprowadzał dusze z jednej strony na drugą, to dotrzemy do kluczowego w tym artykule argumentu przemawiającego za przejęciem cech tego bóstwa przez późniejszego św. mikołaja. Dawniej to Weles wykorzystywał komin przez który przeprowadzał dusze umarłych (schodził ze świata bogów do świata ludzi), które ulatywały przez komin w żaświaty. PRzez komin przybywał też aby obdarowywać. Był on swojego rodzaju przejściem pomiędzy światami, a przykładów jest tu więcej. Wszyscy znamy odpowiedzi dziadków i rodziców na pytanie skąd się biorą dzieci! To bocian wrzuca przez komin niemowlę do domu – tak ono przychodzi na świat. W tym przypadku co prawda kierunek transferu jest odwrotny, ale komin znów jest przejściem. Tak więc pora odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Mikołaj przynosi nam prezenty przez komin? Dlaczego skarpety na prezenty są przyczepione do kominka? Chyba już każdy będzie potrafił sobie na to pytanie odpowiedzieć! Ponieważ św. mikolaj przejął cechy Welesa/Wołosa! Jakiż byłby sens, aby starszy, pulchny mężczyzna właził w wąski, brudny komin i próbował się przez niego przecisnąć. Nie da się tego odbierać dosłownie, musi on posiadać głębsze znaczenie symboliczne/rytualne. Wszystko idealnie pasuje. Mamy czas w roku gdy spotykają się ze sobą światy żywych i umarłych. Mamy potrawy, które mają pomóc duszom (przodków), które jeszcze do zaświatów nie trafiły. Mamy Welesa będącego łącznikiem pomiędzy światami i panem zaświatów, który przychodzi po te dusze przez komin przynosząc jednocześnie dostatek. Mamy zaprzęg z jeleni, który służy Welesowi do przemieszczanie się po niebie, pomiędzy światami. Wszystko jest niezwykle spójne. Symbolika dawnego święta Szczodrych Godów (zastąpionego przez Boże Narodzenie) jest jednak zdecydowanie bogatsza i niemal każdy jeden drobiazg o tym przypomina. W kwestii zaświatów, to również grzyby są takim symbolem, ponieważ w przeszłości były uważane za nienależące ani do świata zwierząt, ani do świata rośli jak również ani do świata żywych, ani świata umarłych. Były więc łącznikiem pomiędzy światami i to właście wymbolizowały, a pierwotnie wykorzystywane były jako potrawa obrzędowa.

W kwestii obdarowywania, to arabski podróżnik i pisarz z X wieku Ahmad Ibn Fadlan zanotował, że w Kazaniu nad Wołgą, na targu, stał kamienny posąg. Autor podejrzewa, że to posąg dla Boga Welesa pod którym ludność zostawia się dary aby mieć później powodzenie w interesach. Z kolei pod koniec średniowiecza, na zachodnich rubieżach Słowiańszczyzny, podczas Świąt Bożego Narodzenia ludzie życzyli sobie aby Weles zapewnił im „fortunam et bonam gubernationem rerum et vite” (szczęścia, dobych żądów i dobrego życia).

Choinka symbolizowała Drzewo Życia (axis mundi, oś życia), którego korzenie są krainą umarłych, pień światem żywych, a korona krainą bogów. Zobaczcie jak idealnie ona pasuje do tego czasu. Chociaż istnieje przeświadczenie, że choinka do nas zawitała z zachodu, od Niemców, i to nie tak dawno temu bo na przełomie XVIII i XIX wieku, to jednak istnieją zapiski ze Śląska i Bawarii, z czasów gdy zamieszkiwali je Słowianie, które ją wspominają. Była już wzmiankowana w XVI wieku pośród piastów śląskich. Zdaje się, że transfer był raczej odwrotny, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę podłaźniczki, czyli gałęzie lub całe czubki drzew iglastych podwieszane (tylko odwrotnie) pod sufitem, które u Słowian były tradycyjną, symboliczną ozdobą już dawno temu. Zdaje się, że chrystianizacja przetransformowała odwrócony czubek drzewa w choinkę jaką znamy obecnie. Ale to, kto od kogo przejął choinkę bardzo niewiele zmienia w temacie symboliki świąt oraz transformacji Welesa w św. Mikołaja. Warto w tym miejscu jeszcze dodać, że bombki to przetransformowane jabłka wieszane na podłaźniczkach i choinkach, które z kolei były atrybutem, który pozwalał przemieszczać się bezpiecznie między światami (co zachowało się w wielu podaniach). Jabłka symbolizowały też nieśmiertelność. Natomiast łańcuchy pierwotnie były robione z pięciu poskręcanych ze sobą kolorowych wstążek. Takie wstążki nawet i dziś można zobaczyć jak zdobią m. in. kapliczki czy krzyże. Pierwotnie tych pięć wstążek, każda w innym kolorze, symbolizowały pięć żywiołów kreujących/tworzących świat (cztery znane nam żywioły i piąty w którym się wszystko łączy i który wszystko warunkuje to eter czyli przestrzeń). Tym samym łańcuchy na choinkach to symbol stwarzania/rodzenia co również dobrze koresponduje z innymi symbolami odradzania się świata, odradza się światła, odradza się Przyrody, po najdłuższych w roku ciemnościach. Ale oczywiście nie wszystkie były zrobione w ten sposób – niektóre były np zrobione z grochu, który z kolei symbolizował zaświaty.

Weles był również bogiem obdarowywania. Etnografowie wspominają również o tym, że podczas Szczodrych Godów trzeba było Welesowi złożyć okup (złożyć dar) aby tym samym zapewnić sobie dobrobyt, zdrowie i szczęście. Pojawiają się więc zatem podarki czyli prezenty!

Warto tu by jeszcze wspomnieć o diduchu czyli ostatnim zżętym z pola snopem zboża, który był stawiany w domu aby wesprzeć duchy opiekuńcze domu. Był to również gest dziękczynny za płody rolne, za płodność ziemi w minionym sezonie, oraz dobra wróżba na przyszły, oby równie albo i bardziej dostatni rok. W dobie chrystianizacji zwyczaj ten uległ przeobrażeniu w … sianko, które dziś, w tradycyjnym polskim domu, ląduje pod wigilijnym obrusem. Co prawda nadano mu całkowicie inny sens. Co ciekawe, zwyczaj stawiania diducha zachował się jeszcze w niektórych domach, na wsiach, jeszcze do XX wieku. Wyczytałem również, że odległych czasów był on również związany z kultem przodków. Natomiast podczas żniw, gdy wspomniany diduch miał zostać wykonany wykorzystywano powiedzenie „Ty kręć brodę Wołosowi”. I tak drugą, zastępczą nazwą diducha jest „broda Wołosa/Welesa”. W późniejszych czasach z kolei pojawia się określenie na diducha w postaci „broda Mikoły”. Ciężko w tym przypadku mieć wątpliwości kto po kim przejął schedę.

Z Chorwacji i Słowenii znany jest Parkejl. Była to włochata i rogata postać przypominająca diabła, występująca w w korowodach odbywających się 5-6. grudnia (dziś 5-6 grudnia są również związane ze św. mikołajem). Posiadał kopyta i ogon. Skojarzenie z rogatym-bogiem jest w tym momencie nieuniknione.

undefinedParkejl

Z kolei z Austrii, ale także z Węgier czy niemieckiej Bawarii znany jest Krampus. To postać analogiczna do Parkejla. Krampus pojawiał się obok św. mikołaja, ale był tym złym – to on straszył dzieci i karał te, które były niegrzeczne. Z czasem zaczął się również pojawiać podczas Świąt Bożego Narodzenia. Ta postać musi wywodzić się z wierzeń pogańskich, ponieważ w przeszłości była zwalczana przez Kościół na wiele różne sposobów. Inkwizycja nie chciała go widzieć i groziła paleniem na stosie. Zwyczaj ten był jednak popularny i przetrwał do naszych czasów (parady pełne ludowego folkloru stały się atrakcyjne). W niektórych regionach Austrii do dziś istnieje powiedzenie „Adventzeit ist Krampuszeit” (czas ddventu to czas Krampusa), a w Słowenii przetrwała potrawa przygotowywała na część Parkejla (na zdjęciu poniżej) w formie pieczywa o kształcie kopyt.


Zwróćcie uwagę jak wiele się kręci wokół zwierząt, niezależnie którą wersję świąt weźmiemy. Nawet w chrześcijańskiej jest szopka, a w niej pełno zwierząt. Kurpie (jedna z grup etnograficznych w Polsce) na okres świąt wypiekają specjalne, obrzędowe pieczywo – byśki oraz nowe latka. Co ciekawe, po raz pierwszy zwyczaj ten opisano dopiero w XVIII wieku, ale jego tradycyjny charakter sprawia, iż można sądzić, że wywodzi się on z tradycji przedchrześcijańskich. Nowe latko to chlebowy pastuszek (koresponduje to z opiekunem stad Welesem czyli późniejszym św. Błażejem oraz św. Mikołajem), a byśki to zwierzęta, zarówno te hodowlane oraz te dzikie, leśne. Etnografowie twierdzą, że są związane z wierzeniami agrarnymi, magią zwierząt oraz odpowiednimi relacjami człowieka z Przyrodą.

Jak widzicie, mnóstwo różnych tradycji z różnych obszarów słowiańszczyzny (i nie tylko) jest ze sobą mocno spójna i zdaje się mówić wspólnym językiem naszych przodków.

Zapomniałbym o bardzo istotnym szczególe, że Weles również był przedstawiany w czerwieni.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.Weles

15. PRZESŁANIE

Całe mnóstwo faktów staje się argumentem w kwestii jednego z kluczowych znaczeń świąt mających miejsce pod koniec grudnia. Ludzie od wieków dokonywali przeróżnych czynności (czy to przygotowywanie odpowiednich potraw, czy wykorzystywanie pewnych atrybutów, czy to kolędowanie itd) na tzw. „dobrą wróżbę” czyli po to by w przyszłości mieć dostatek (dostatecznie dużo by przetrwać kolejny rok). Można by wymieniać i wymieniać liczne przykłady. Obdarowywanie się to nieco zmieniona forma takich praktyk, które pierwotnie miały na celu wykupienie sobie tego dobrobytu. Robimy to również dzisiaj, chociaż nie nadajemy temu takiego sensu.

Analizując wszystkie etnograficzne informacje w kwestii grudniowych świąt i przenosząc je na nasz czasy dochodzę do wniosku, że w tym czasie powinno się podsumować i docenić miniony rok – podziękować absolutowi (jakkolwiek go nazwiemy i jakkolwiek go widzimy) że pozwolił nam dotrwać do tego momentu. A jeśli nie był najlepszym rokiem, to wiedzmy, że wszystko może ulec zmianie – każdego roku świat zaczyna od nowa, Przyroda odradza się. Dostatkiem nie powinniśmy nazywać nadmiaru pożywienia, dóbr, drogich prezentów itd a jedynie tym co nam tak naprawdę potrzebne do funkcjonowania. Samo dawne określenie tych świąt „Szczodrymi Godami” jest bardzo wymowne. Mimo szeregu smutków, które lądują w naszych głowach każdego dnia (czy to za sprawą odwiecznych wojen, nadmiernego niszczenia naszej planety, chorób cywilizacyjnych, walk politycznych i okradania społeczeństwa przez kasty rządzących itd), warto skierować swój umysł w kierunku tego co jest największym darem – Natury! Dawniej byliśmy świadomi, że to z niech pochodzi cały dobrobyt (stąd samo słowo bóg pochodzi od bogactwa, a te oznaczało w przeszłości posiadanie odpowiedniej ilości zboża. Zboże – boże?), dziś jest już inaczej. Większość każdego dnia toczy mniej lub zażartą walkę z system o przetrwanie, całe dnie spędza w pracy itd a Naturę zamieniły pieniądze, które wymieniamy w marketach na dobrobyt. Ale w dalszym ciągu Natura ma mnóstwo w swojej ofercie. Wciąż są góry i lasy, łąki i rzeki! Każdej wiosny kwitną kwiaty, latem owocują czereśnie, a jesienią grusze. Wciąż z Naturze można zaspokoić zmysły, aż nadto. Wystarczy wyjść z domu w przestrzeń by wzbogacać się o przeżycia i doświadczenie. Przestrzeń każdorazowo karmi emocjami! To wielka moc i niewyczerpalne źródło energii. Żadna konsumpcja, żaden market i żadne zakupy nie są w stanie się równać z tym ile wciąż ma dla nas Matka Natura w darze. I to kompletnie za darmo!

Okres świąteczny to też czas by pamiętać o tym skąd przyszliśmy, pamiętać o przodkach i im oddawać cześć, pamiętać o swoich korzeniach. Ja, pisząc ten artykuł, i zagłębiając się w kwestie historyczno-etnograficzne swoich przodków właśnie to robię. Pamiętam skąd przyszedłem!

Wybaczcie obszerność tego materiału.

PJ

16. POST SCRIPTUM

Na stronie renomowanego National Geographic można przeczytać artykuł o rodowodzie św. Mikołaja. Wyczytać tam również można takie głupoty jak np, że nazywany był Nikolaosem jeszcze w epoce hellenistycznej. Warto zwrócić uwagę, że skoro biskup Miry urodził się dopiero w III wieku naszej ery, to jakim cudem był nazywany jeszcze w Starożytnej Grecji Nikolaosem, skoro epoka hellenistyczna zakończyła się w roku 30. p. n. e. ?


COCA-COLA NIE BYŁA PIERWSZA!

Powszechnie uważa się, że to ten koncert jako pierwszy wykorzystał postać św. mikołaja w reklamie i przez to jego nowy wizerunek rozniósł się po święcie. Sam również wielokrotnie w tym artykule wymieniałem „mikołaja z Coca-Coli”. Ale prawda jest nieco inna. Otóż firma White Rock Beverages już w 1915 wykorzystała wizerunek św. mikołaja w reklamie wody mineralnej, a w 1923 ponownie w reklamie swojego piwa imbirowego. Coca-Cola skopiowała ten manewr w 1931 roku. Najpewniej na powszechne postrzeganie Coca-Coli w roli pioniera w tym względzie to efekt zasięgu, który w przypadku znanego już wówczas napoju był wielki, a w późniejszym czasie okazał się ogólnoświatowym. Z perspektywy dnia dzisiejszego to najczęściej rozpoznawalna marka napojów na świecie.

ZANIK ZNACZENIA ŚWIĄT WSZELAKICH

Nie wchodziłem w tym artykule w to na ile ludzie naprawdę obecnie do czegokolwiek się odwołują. Obchodzenie świąt i korzystanie z wizerunku biskupa św. Mikołaja, generalizując, zostało spłaszczone i utraciło swój pierwotny sens i charakter – dziś mało kto świętuje narodziny jakiegokolwiek boga czy odrodzenie świata Natury tylko przeżywa ten okres jako urlop/odskocznię od pracy, z wyżerkami, prezentami i odwiedzinami. Pal licho prawdziwe znaczenie poszczególnych składowych okresu świątecznego pod koniec grudnia – nie potrzebujemy żadnej głębi, nie potrzebujemy rozumieć znaczenia. Żyjemy szybko, nie mamy na to czasu. Generalizując oczywiście, bo nie jest to regułą! Jest to swoisty wyraz naszych czasów. Zatracamy tradycyjny sens bo i zmieniają się czasy. Nie mamy czasu na odkrywanie sensu bo technologia dostarcza nam tak wielu rozrywek, że już mało kto ma na to ochotę.

Ale Ty czytelniku, jeśli dotarłeś do tego momentu, to znaczy, że do jednego worka z resztą Cię wrzucić nie wolno. Cieszę się. bo zrozumienie głębi i sensu tradycji, które do dziś są żywe, nawaje im prawdziwej magii, chociaż czasy magii podobno minęły 🙂

Wesołych Świąt! Szczodrych Godów! Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

17. BIBLIOGRAFIA

1. Ślady Kultu Bożka Welesa u Plemion Wschodniopolskich, Włodzimierz Szafrański
(pozycja dostępna za darmo w formie pdfu w tym miejscu: Ślady kultu Bożka Welesa …)
2. Słowiańskie Zaświaty. WIerzenia, Wizje i Mity, Paweł Szczepanik, Triglav, Szczecin, 2018
3. Wierzenia Słowian i Indoariów. Rekonstrukcja Utraconych Tradycji, Rafał i Diana Jakubowscy, Praźródła
4. Słowiańskie Bogi i Demony, Tadeusz Linkner, Marpress, 1998
5. Świat Słowian. Na Pograniczu Chrześcijaństwa i Pogaństwa, Patryk Banasiak i Monika Freygant, Archaegraph Wydawnictwo Naukowe, Łódź-Toruń 2020
6. Od Karkonosza do Flinsa. WIerzenia Słowiańskie w Podaniach Sudeckich. Analiza Religioznawcza, Rafał Jakubowski, Praźródła, Muchów 2022
7. Mitologia Słowian, Aleksander Gieysztor, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego

About Author

Świat naokoło jest niewyobrażalnie ciekawy, a ciekawość nie ma końca! Dlatego wychodzę z domu codziennie, bo każdy jeden dzień można zamienić na wiele odkryć. Kolekcjonuję doznania, kolory, smaki, przygody i emocje. Od 2016 roku dzielę się tymi kolekcjami będąc przewodnikiem terenowym po Sudetach ...

Leave A Reply

WYSZEDŁ Z DOMU - WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE ®